Nazywam się Wojciech Kazimierz Przybyłowicz.
Urodziłem się w 1944 roku w Wielkopolsce, w powiecie konińskim.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej Wydziału Budowy Maszyn, absolwentem Wyższej Szkoły Organizacji i Zarządzania oraz Szkoły Oficerów Pożarnictwa.
Nie należałem do żadnej partii i nie należę.
Jestem emerytowanym inżynierem oraz pułkownikiem pożarnictwa.
Przez te wszystkie profesje zawsze przebijała się we mnie poetycka dusza artysty.
Po studiach pracowałem w administracji państwowej na kierowniczych stanowiskach, do ministerstwa włącznie. Przez 5 lat pracowałem w ZSRR, w ramach kontraktu. Zajmowałem się zabezpieczaniem elektrowni atomowych.
Po zakończeniu pracy w ZSRR mieszkałem przez kilkanaście lat najpierw w Australii, następnie w USA oraz w innych krajach.
Opatentowałem wynalazek w USA w dniu 22.12.1999 roku pod numerem 6.006.936.
Z Poznania przeprowadziłem się do Warszawy. Obecnie mieszkam na jej bliskich obrzeżach.
Najważniejsze są dla mnie miłość do Boga, Ojczyzny, rodziny, do drugiego człowieka.
Od młodych lat pasjonowałem się nowościami naukowo – technicznymi, poezją, muzyką, historią, polityką i religią.
Wartościami, które mnie ukształtowały, są wiara, patriotyzm i solidarność międzyludzka.
Wydałem kilka tomików poezji, między innymi: Radość życia, Wciąż od nowa, Za dużo mi dałeś, Zajrzyj, Otwórz, Ratunku, W służbie Bogu, W służbie miłości, W służbie człowiekowi, W służbie Ojczyźnie i 101 esemesów do mojej ukochanej, a w roku 2020 tomik poezji Ile jesteś wart?.
Organizuję i prowadzę koncerty muzyki operowej i musicalowej w oprawie poetyckiej.
Lubię zjednywać sobie ludzi. Uważam, że miłość do ludzi jest naszym ziemskim obowiązkiem, bo przez miłość do ludzi okazujemy miłość Bogu. W każdym człowieku staram się znaleźć przyjaciela.
O mojej twórczości Pani prof. dr hab. Lucyna Wiśniewska – Rutkowska pisze:
Wojciech Przybyłowicz poezją para się od młodych lat. Jest laureatem wielu konkursów poezji. Cieszy się popularnością szczególnie wśród polonii. W wierszach przedstawia radosne obcowanie z miłością. Pisze poezję zaangażowaną społecznie i religijną, a także refleksyjną i kabaretową. Swoimi wierszami stara się wzruszać i inspirować do refleksji nad życiem człowieka. Mam nadzieję, że każdy w jego poezji odnajdzie wartości wzbogacające na wieczność, odnajdzie swój wiersz z własnego życia.
Muzykę do jego wierszy pisze znany w świecie kompozytor i dyrygent prof. Szymon Kawalla.
Kantata „Łza” do słów Wojciecha Przybyłowicza jest arcydziełem i harmonią piękna słowa
śpiewanego i dźwięku skrzypiec w muzyce orkiestrowej.
Z poezją Wojciecha Przybyłowicza można się zapoznać na stronie internetowej: www.przybylowiczwojciech.pl.
Historia rodu – najbliższa czasowo
Mój ojciec Tadeusz – ur. 14.10.1910, zm. 27.12.2007 roku.
Matka z d. Brzęcka – ur. 14.02.1914, zm. 18.02.1998 roku.
Mam brata Rocha, ur. 1946 roku, który ma trzech synów: Krzysztofa, Zbigniewa i Błażeja oraz córkę Agnieszkę. Wszyscy pracują w środowisku managerów w Polsce.
Z małżeństwa z Lucyną Szcześniak mam dwoje dzieci: córkę Patrycję i syna Karola.
Karol Przybyłowicz jest tłumaczem symultanicznym kilku języków oraz pianistą o światowym wymiarze.
Zachęcam do posłuchania pianistycznej kompozycji mojego syna z albumu INNER OCEANS pod adresem: soundcloud.com/karl-prybyloski lub na kanale YouTube, a także albumu WATER MEMORIES.
Artysta pozwala nam wsłuchać się w unikalną symfonię fal oceanu.
Karol Przybyłowicz (Karl Prybyloski)
INNER OCEANS is a collections of my Piano improvisations and compositions mainly inspired by water and waves movements. I consider these piano pieces one of my best ones and decided to share them.
Córka Patrycja jest managerem w dużej firmie o światowym zasięgu.
Mieszka w Anglii i Dubaju.
Obecna moja żona Barbara jest lekarzem specjalistą – internistą.
Mieszkamy w Warszawie i na peryferiach.
Foto rodzinne dziadków
Rząd górny
1. Stanisława Janiak – córka Michała, który był bratem naszego dziadka Wojciecha
2. Bolesław Przybylowicz – syn Wojciecha, mojego dziadka, z żony Marcyanny Jankowskiej
3. ?
4. Franciszek Tylżanowski – mąż Domicely Przybylowicz, który zmarł w 1925 roku
5. Marianna Przybylowicz – siostra Tadeusza, córa Wojciecha z żony Julii z domu Barczak
6. Tadeusz Przybylowicz – mój ojciec, syn Wojciecha i Julii
7. ?
Rząd dolny
1. Antoni Jankowski – brat Marcyanny Jankowskiej Przybylowicz, pierwszej żony Wojciecha, mojego dziadka
2. Dziadek Wojciech Przybyłowicz
3. Julianna Bartczak Przybylowicz – druga żona Wojciecha
4. Stanisława Przybylowicz, z męża Robak – córka Wojciecha i Marcyanny Jankowskiej
5. ?
Notatki mojej matki wskazują, że Franciszek Tylżanowski był żonaty 3 razy. Jego pierwsze dwie żony zmarły dość młodo. Może się okazać, że jedną z niezidentyfikowanych kobiet na zdjęciu jest jego druga żona.
Antoni Jankowski, wujek mojego ojca, był podróżnikiem. Mam zdjęcie z nim podczas wizyty mojego ojca i matki w Detroit w Michigan blisko okresu, w którym to zdjęcie zostało wykonane. Sam podróżował do Ameryki i mieszkał niedaleko Detroit.
Załączam zdjęcie mojego dziadka. Na odwrocie dziadek podaje datę zdjęcia i dedykację.
Foto prawdziwego, a nie filmowego, cowboya, mojego dziadka Jana Brzęckiego (1890-1946). Poniżej barakowóz dziadka z czasów, gdy pracował w USA, opiekując się dużym stadem bydła w Południowej Dakocie.
Moją rodzinę także dotknęła sowiecka wywózka do ZSRR w czasach stalinowskich.
Jeśli ktoś chciałby poszerzyć wiadomości o mojej rodzinie, może do mnie napisać na: przybylowiczwojciech55@gmail.com Wówczas istnieje możliwość udostępnienia przeze mnie szczegółowej genealogii rodziny Przybyłowiczów.
Zachęcam do poszerzenia tego instagramu przez młodsze pokolenie.
Można też napisać do mojego bratanka Zbigniewa Przybyłowicza, który prowadzi instagram rodzinny w elektronicznym systemie genealogicznym. Kontakt do niego: zbyszek.poznan@gmail.com
Zachęcam do przeczytania wstępu do genealogii rodziny Przybyłowiczów, który przedstawiam w eseju pt.: „Człowiek spina w swojej istocie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość”.
„Jesteśmy narodem, który ma przekazać w daleką przyszłość moce nagromadzone przez całe tysiąclecia… Tylko naród, który ma zdrowego ducha i czułe sumienie może tworzyć śmiałą przyszłość”. Ks. Jerzy Popiełuszko
Owoc miłości pokoleń powinien przerosnąć wszelką nienawiść.
Człowiek, który wyrósł z rodziny ateistycznej bez Boga, w sytuacjach ekstremalnych, takich jak np.: rewolucja, wojna, dorywając się do władzy, przemienia się w bestię. Jest zdolny do zbrodni, torturowania, czego normalny człowiek nie byłby wstanie uczynić.
Ludzie, którzy z rodzin katolickich odchodzą od Boga, wchodzą na niebezpieczną ścieżkę.
Człowiek dorasta nie z wiekiem, ale z Bogiem.
Komu pieniędzy przybywa, temu wiary ubywa, czasem tak bywa.
Człowieka, nawet dyktatorsko totalitarne rządy, pomimo całej swojej mocy terroru nie ukształtują od nowa, bo w człowieku głęboko w duszy ukryty jest Boży rdzeń, duchowy Boży pierwiastek.
Życie człowieka, który stara się kochać drugiego człowieka, wypełnia łagodne piękno.
Przeszłość już była twoją rzeczywistością, ale niech ci nie przysłania tego, co będzie i czeka na ciebie w przyszłości.
Niech przeszłość wpływa swoimi dobrymi wartościami na następne pokolenia.
Uważam, że właśnie w obecnych czasach, w których: „Użytkownik staje się produktem, a jego dane osobowe i nie tylko walutą”, jest sens spojrzeć na człowieka w perspektywie przeszłości naszych przodków, na historię zbawienia ludzkości.
Całość przeżyć pojedynczego człowieka w grupie społecznej, w rodzinie układa się, jak gwiazdy na niebie w jedną konstelację, nazwę ją Drogą Życia Człowieka.
Nie mówię językiem przeszłości, ale chcę wywołać poczucie przynależności do rodu, do rodziny. Chcę sprawić, aby ludzie sobie ufali. Chcę nauczyć kolejne pokolenia myślenia i dokonywania właściwych wyborów.
Trzymajmy się w klanach rodowych i wspierajmy się.
Historię przodków należy traktować jako źródło mocy, a nie słabości.
Historii rodu ucz się przez serce, jak ty potraktujesz przodków, tak ty będziesz potraktowany.
Każda naród, wspólnota, rodzina potrzebuje pamięci.
Zapamiętajmy: jesteśmy ogniwem łańcucha – za nami są przodkowie (tysiące pokoleń), przed nami (miejmy nadzieję) potomkowie. Konsekwencje tego są olbrzymie.
Gdyby nasi przodkowie się nie połączyli w rodziny, nas też by nie było.
Każde wydarzenie z przeszłości miało jakiś wpływ na nas w teraźniejszości.
Dziedziczymy i przekazujemy. Obciążeni – pomagamy obciążać. Uwalniani potrafimy uwalniać.
Naszą drogą życia torujemy drogę innym. Z przeszłości powinniśmy się uczyć i wyciągać wnioski i czerpać naukę.
To wielka zależność i odpowiedzialność.
Trochę pół żartem: Pamiętajmy po czterdziestce zaczyna się starość dla młodych, a po pięćdziesiątce młodość dla starszych.
Przyszłość wyrasta z teraźniejszości – początek nowego lub koniec.
Można powiedzieć, że przyszłość każdego człowieka to starość, a potem niebo.
Chciałbym uzyskać jakiś styk pradziadów z nami obecnie żyjącymi.
Połączyć światy przeszłości z teraźniejszym, uchwycić styk nieba z ziemią, świat Boski ze światem ziemskim. Te światy przecież wzajemnie się przenikają i uzupełniają.
To my, żyjący, uzupełniamy świat duchowy, Boży, przechodzimy każdy w swoim czasie w świat przeszłości.
Gdy przejdziemy poprzez śmierć w świat duchowy, nasz ziemski świat stanie się przeszłością.
Każde pokolenie ma swoje nowości i udogodnienia. Wszędzie najważniejsi są ludzie, ale dla człowieka najważniejsi są rodzice, a w szkole tymi ludźmi są nauczyciele.
Mój dom był dla mnie wszystkim, a przede wszystkim ostoją, źródłem początku wszelkiej mądrości.
Dorosnąć wydaje się niektórym łatwo, a wcale tak nie jest, a żyć i rozwijać się według dobrych wartości jest jeszcze trudniej. Dla tego wielu nigdy nie osiąga dobrych wartości.
Znałem tylko jedną z moich babć, babcię Julię – ojca mamę, a z dziadków tylko dziadka Wojciecha, o którym mam mgliste wspomnienie. Pamiętam go leżącego w łóżku, a my z bratem staliśmy przy stołeczku, na którym dostaliśmy coś do jedzenia. To zdarzenie pamiętam z domu dziadka w Kucharach Kościelnych.
Wiem, że dziadek od swojego ojca dostał pieniądze w posagu kawalerskim na zakup 30-hektarowego gospodarstwa. Pochodzimy z rozdrobnionej poprzez podziały rodzinne niezamożnej szlachty nadwarciańskiej.
Jak zauważył papież Franciszek, „Rodzina jest historią, z której się wywodzimy”. Dodam, my też jesteśmy historią, którą tworzymy więzami miłości. Bóg nie stworzył nas, abyśmy byli samotnymi.
Z rodzicami mieliśmy naturalną bliskość, a jednocześnie dystans, który wtedy każde dziecko uważało za coś oczywistego. Nigdy z bratem nie siedzieliśmy u mamy czy ojca na kolanach. Nigdy nie byliśmy w dobrych przyjacielskich, bliskich relacjach z nimi, jakie teraz mają dzieci. To po prostu był tatuś, a mama to mamusia i kojarzyli się nam zawsze z czymś, co kazali nam robić w domu, w gospodarstwie, a z naszej strony z chęcią do pomagania im, oraz z czymś niewyobrażalnym, co by było z nami, gdyby ich nie było.
Rodzice mieli prawdziwą, autentyczną i naturalną religijność, taką oczywistą bez żadnych wątpliwości. Taka jest właśnie wiara.
Ich wiara jest we mnie przez całe życie i chcę ją nadal przekazywać.
Pozostała w mojej pamięci ich najważniejsza metoda na trwałość rodziny, którą stosowali, a więc cierpliwość, tolerowanie indywidualności i wzrastające uczucie miłości oraz prowadzony dialog na każdym poziomie w życiu codziennym i szczególnie przy stole i przy uroczystościach rodzinnych.
Według mnie rodzice dla swoich dzieci powinni być Ewangelią i Życiową Księgą Mądrości. Rodzice, którzy odeszli od Ewangelii, sami pozbawili się mądrości naturalnej, Bożej.
Jedna z największych łask, jaką Bóg mnie obdarzył, to możliwość głoszenia w różnych formach Jego chwały i zbawienia oraz korzystania z Księgi Mądrości rodziców.
Najważniejsza w życiu jest rodzina, najpierw ta, w której się urodziłeś, a potem ta, którą stworzyłeś.
Jezus ukazuje, że najważniejsza i największa jest miłość w rodzinie, bo w niej skomasowana jest Miłość Boża i ludzka, zwłaszcza w chrześcijańskiej rodzinie, w którą sakramentalnie i nieodwracalnie wszedł Chrystus.
To w rodzinie i przez rodzinę Bóg wybawił ludzkość.
Wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi i miłujmy się wzajemnie, jak nam nakazał Bóg.
Nakazem czasu dla młodych ludzi jest zachować wierność i pamięć własnej tożsamości rodowej i narodowej z wiarą naszych rodziców i przodków.
Dziadkowie to wielki skarb rodziny. Kochają własne dzieci i wnuki, bezinteresownie wywierają intelektualny i duchowy wpływ na nich.
Rodzinę mamy na zawsze, bez względu na wszystko, bo nawet gdy powstają animozje i kontakty słabną lub ustają, możemy je z powrotem odbudować.
Nie zapominajmy, że rodzina Przybyłowiczów pochodzi z wolnych, niezależnych ziemian,
z tych, którzy żywią i bronią ojczyznę i wiarę katolicką od wieków.
Czy który jeszcze z was potrafi poczuć ziemię w palcach, czy wilgotna, czy sucha, czy przemęczona i co potrzebuje, aby rodzić ziemniaki, zboże czy inne rośliny lub jak hodować na niej zwierzęta?
Dla naszych przodków ziemia była ołtarzem, a chleb komunią. Jak mówił błogosławiony Stefan Wyszyński: „Glebę uprawia się przez miłość”. Czy są jeszcze tacy gospodarze ziemscy?
Piękny opis świętości i symbolicznej śmierci chłopa przedstawił Władysław Stanisław Reymont w powieści „Chłopi”:
„Pewnego wiosennego dnia Maciej Boryna niespodziewanie podniósł się z pościeli – tak, jakby nagle ruszył zegar biologiczny. Myślał o tym, że przyszła pora zasiewu. Domowników nie było przy nim. Nieświadomy swojego stanu, Maciej w bieliźnie ruszył na podwórze, zajrzał do koni i do krów. Chciał nawet wyciągnąć wóz, ale błyszczący pług odwrócił jego uwagę.
Z zagrody wydostał się na pole. Przyroda wokół niego nagle ożyła. Maciej poczuł, że stawia mu ona opór – bruzdy chwytały go za nogi, kamienie raniły stopy, zerwał się jakiś zły wiatr. Maciej szedł przez pole, wykonując gest zasiewu. Na koniec: „Zachwiał się Boryna, roztworzył ręce jak w czas Podniesienia – Panie Boże zapłać! – odrzekł i runął na twarz”.
Zauważmy runął na twarz, upadł na twarz przed Panem Życia i Śmierci.
Jego śmierć w powieści ma charakter symboliczny. Los chłopa zostaje do końca wypełniony – śmierć jest aktem zjednoczenia z ziemią, na której żył, i która go żywiła.
W ostatnich chwilach swojego życia podnosi się z posłania i wychodzi na pole.
Wydaje mu się, że musi je zasiać, bo ziemia z wiosną musi ożyć. Symbolicznie wykonując pracę siewcy, pada martwy na polu i w ten sposób łączy się z ziemią, która teraz będzie musiała przyjąć jego ciało.
Mam nadzieję, że dobrze przedstawiłem aspekty i symboliczne pierwiastki świętości właściciela ziemskiego w wierszu:
GOSPODARZ ZIEMSKI
(Rób wszystko co najlepsze z tego co masz.
Nikt tak nie kocha ziemi jak Ziemianin.)
Niezwykły aktor gospodarz ziemski
Gra na niezwykłej scenie
Sceną jest nasza ziemia
Gra rolę swojego życia
Której reżyserem jest Stwórca
Rola to ziemia a gospodarz to rola
Teatr natury sprzężonej z pracą człowieka
Kłaniam się nisko gospodarzom ziemskim
Ludziom uprawiającym ziemię
Daną nam przez Stwórcę w użytkowanie
Którą czynią sobie poddaną
Zostaliśmy stworzeni z prochu ziemi
I ten proch poddajemy twórczym działaniom
Wielcy są przez to ludzie wsi
Pracujący na ziemi
Są współtwórcami dóbr
Pochodzących z natury
Wy gospodarze ziemscy jesteście umieszczeni w ogrodzie Eden
Wśród pól kwitnących złocistym zbożem
Kwiatem ziemniaka i ziela
Wpisując się w Bożą perspektywę Miłości
Wy zostaliście wyróżnieni w osobie Szymona Cyrenejczyka
Który wracając z pola dopełnił historię zbawienia
Pomagając Chrystusowi w dźwiganiu krzyża
Wy pracujący na roli wytwarzacie chleb
Co zmienia się w ciało Chrystusowe
I wino co przemienia się w Jego Krew
Wy z Bożej miłości
Czerpiecie siłę duchową do „pracy nad pracą”
Kreujecie rolę na roli
My żyjemy dzięki waszej pracy
Niech płody ziemi wam urodzajem zapłacą
***
W Wielkopolsce przyjęta jest nazwa GOSPODARZ – dla tego, co ma ziemię i na niej pracuje, i z niej żyje, a nie chłop czy rolnik. Mój ojciec często mawiał: Gospodarz na zagrodzie równa się wojewodzie.
Z przeszłości i przyszłości jest w sercu Ojczyzna, kraj pochodzenia, a w niej plac, dom dzieciństwa, który zawsze zostaje święty i czysty, rodzący iskry kształtujące człowieka. Jak świat jest Boży tak Ojczyzna jest zawsze nasza, w niej wszystko, co nas otaczało, należało do nas i my w niej zawsze jesteśmy, za życia i po śmierci.
Wszystko, co mamy w życiu teraz, ma swój rodowód z domu, placu dzieciństwa i młodości.
Proszę Was – miejcie szacunek do miejsca, do korzeni, z których pochodzicie, a przez to do siebie.
„Jesteśmy Polakami i obowiązki mamy polskie”. (Roman Dmowski)
„TAK DALEKO JEST NASZA OJCZYZNA – POLSKA, JAK DALEKO POLSKI CHŁOP WBIJA PŁUG W ZIEMIĘ”.
Reminiscencje o ojczyźnie
Dedykuję młodym Polakom z Ruchu Narodowego.
„Polskę można na jakiś czas podbić, ale pokonać nigdy”. (R. Reagan, prezydent USA)
„Prawdziwa miłość do Ojczyzny powinna pochodzić z miłości do Boga”. (św. Albert Chmielowski)
Bywa, że bogactwem życia jest mieć dwie ojczyzny.
Co sprawia, że czujemy się Polakami?
Patria – znaczy ojczyzna.
Pater znaczy ojciec, wobec tego ojczyzna to ojcowizna.
Tylko Polacy używają pojęcia język ojczysty.
Więź rodzinna jest więzią podstawową wynikającą z natury człowieka.
Dbałość o ojczyznę wynika z dekalogu, jest cnotą.
Ojczyzna to groby królów, wieszczów, bohaterów, żołnierzy powstań narodowych, ofiar reżimów, powstańców 44, rozstrzelanych w kazamatach.
Ojczyzna to ziemia krwią skąpana przez tych, co ją bronili.
Ojczyzna to wspólny język, historia, tradycja i sztuka.
Ojczyzna to geny uczuciowe głębi pokoleń, twórcze i fizyczne.
Bez historii, języka, sztuki naród zamieni się w bezimienny kraj.
Ojczyzna to nasza matka (JP II), to scheda pokoleń.
Ojczyzna to ołtarz ofiarny, który patrzy na nas całą historią dziejów.
Ojczyzna to świątynie, a w nich wyszeptane modlitwy naszych przodków.
Ojczyzna to tchnienie Boga w każde życie na tej ziemi.
Ojczyzna to wola walki o nią żołnierza, to uśmiech dziecka, starca i kombatanta.
Ojczyzna to miejsca uświęcone krwią Polaków.
Ojczyzna to sanktuaria cudownych objawień Matki Najświętszej.
Ojczyzna to Boża Opatrzność i Maryjny płaszcz okrywający Polskę od Krzyża na Giewoncie po Bałtyk.
Katolicyzm nie jest dodatkiem do Ojczyzny.
Rdzeń polskości określa wiara katolicka. (R. Dmowski)
Ojczyzna to wielcy Polacy zapisani złotymi zgłoskami i sercem odciśniętym na duszach Polaków, takich jak: Jan Paweł II, a także ci, którzy wpłynęli na losy świata i zaznaczyli swoją obecność w dziejach narodu i ludzkości: Jan III Sobieski, Tadeusz Kościuszko, Kazimierz Pułaski, Józef Piłsudski, Jan Matejko, Kossakowie, Albert Chmielowski, Fryderyk Chopin, Ignacy Paderewski, Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Henryk Sienkiewicz, Mikołaj Kopernik, Ignacy Łukasiewicz, Andrzej Frycz Modrzewski, Maria Skłodowska-Curie, Karol Jaroszyński, Witold Pilecki, Maksymilian Kolbe, Stanisław Lem, płk Ryszard Kukliński, Lech Kaczyński, Wojciech Kilar i wielu innych.
Ojczyzna to polskie kobiety, które kiedyś motywowały i motywują dzieci do miłowania ojczyzny, gdy ich ojcowie walczyli i walczą o Polskę.
Ojczyzna to zryw solidarności wobec komunizmu, to nasze wspólne dzieło.
Ojczyzna to polskie kwiaty jabłoni, ziemniaka i zioła,
to róża, chryzantema, stokrotka i bratek, łąki kwitnące i nasze pszczoły, i ptaki.
Ojczyzna to katolickie rodziny, ofiarni lekarze, księża i nauczyciele.
To łza płynąca na policzkach kochających Polskę, to duma i solidarność.
To aktywność Polaków w życiu publicznym.
Niedaleka przeszłość Polski należała do komunistów kolaborujących z ZSRR,
a przyszłość należy do patriotów.
Naród to wspólnota pokoleń przeszłych, teraźniejszych i przyszłych.
Ten, kto jest odpowiedzialny za ojczyznę, za rodzinę, za wiarę – jest patriotą.
Tyle własności, ile wolności, jest takie stare powiedzenie.
Patriotyzm to pamięć o Polakach mieszkających w innych krajach.
Tam, gdzie bije polskie serce na całym świecie, tam jest Polska.
Tak daleko, jak polski chłop wbije w ziemię swój pług, tam jest nasza ojczyzna. (W. Witos)
Utrzymanie suwerenności zależy od silnej gospodarki, wykształconych obywateli, wojska i dalekowzrocznej dyplomacji.
Ojczyzna to wszystko, co ukształtowało mnie z głębi pokoleń i to wszystko,
co jest we mnie z głębi pokoleń, to jest to wszystko kim jestem teraz.
Ojczyzna to wspólna pamięć minionych wydarzeń, język oraz terytorium.
Ojczyzna zawsze liczy na ciebie i patrzy w twoje serce.
Ojczyzna to Jasna Góra, a na niej Matka Boska Częstochowska. Trzeba być na Jasnej Górze, aby słyszeć, jak bije serce narodu w sercu Matki. (Jan Paweł II)
Największą wartością, jaką może mieć człowiek, jest łaska dobrej relacji z Bogiem i miłość do Ojczyzny.
Internacjonalizm i kosmopolityzm jest mitem.
***
Gdyby nie zwycięstwo naszych przodków w bitwie pod Grunwaldem, a potem w Bitwie Warszawskiej w 1920 roku, już by nie istniał nasz naród w tej formie, a Ty obecny antypatrioto nie mówiłbyś już po polsku.
***
Dla tych, co nie posługują się internetem, podaję, jak o patriotyzmie pisze się w Wikipedii.
Patriotyzm (łac. patria,-ae = ojczyzna, gr. patriotes) – postawa szacunku, umiłowania i oddania własnej ojczyźnie oraz chęć ponoszenia za nią ofiar; pełna gotowość do jej obrony w każdej chwili. Charakteryzuje się też przedkładaniem celów ważnych dla ojczyzny nad osobiste, a także gotowością do pracy dla jej dobra i w razie potrzeby poświęcenia dla niej własnego zdrowia lub życia. Patriotyzm to również umiłowanie i pielęgnowanie narodowej tradycji, kultury czy języka. Patriotyzm oparty jest na poczuciu więzi społecznej, wspólnoty kulturowej oraz solidarności z własnym narodem i społecznością.
***
Niepoważne jest myślenie wybiórcze, usprawiedliwianie własnych błędów i wypieranie się odpowiedzialności za własne czyny.
Nikt nie miał idealnych rodziców, a dziedziczymy nie tylko słabości, ale i wiele zalet, dobrodziejstw.
Ten proces jest rozpięty między grzechem pierworodnym a Sądem Ostatecznym.
Zadaniem każdego pokolenia jest opanować (zwalczać) zło oraz wykorzystywać (rozwijać) dobro.
Ten proces przebiega wspaniale w dziedzinie nauki, zwłaszcza techniki.
Zauważmy, że dzisiejsze osiągnięcia opierają się na poprzednich, nawet małych krokach.
Gdyby tak toczył się proces rozwoju duchowego, ludzkość, a z nią świat pewnie byłyby lepszy i piękniejszy.
Dlaczego czasem nie zależy nam na budowaniu dobra i łatwo rezygnujemy z sukcesów duchowych, których wartość docenia się zwykle po jakimś czasie, a przyjemności natychmiast.
Pomyślmy, co będzie, gdy Bóg otworzy nam oczy na nasze życie na Sądzie Ostatecznym.
Temat ten ująłem wierszem:
SKARBONKA
Każdy człowiek ma
swoją maleńką skarbonkę.
Jeden wkłada świecidełka, błyskotki,
drugi pożerające innych zwierzątka
i zasuszonego motylka.
Następny wszelkie zło zamyka w pudełku Pandorki.
A ja mam skarbonkę W i e c z n o ś c i,
do której wkładam uczynki dobroci
modlitwę, pokorę, wiarę, zaufanie, oddanie
i moje bez wzajemności ludzi kochanie.
Zawsze mam dla każdego drzwi otwarte
duszy mej bramy.
Choć utraciłem, złamałem przysięgę
Przymierza z Panem.
Z nadzieją na wybaczenie
wkładam do skarbonki Boże Kochany
każdy dobry uczynek
wyciągnięte pomocne dłonie
uśmiech nieudawany i wypoczynek.
I tylko On, mój Stwórca, mój Wybawca,
co wszystko może uczynić.
Otworzy ją dla mnie,
gdy moje ciało zamkną na wieki
w drewnianej skarbonce.
Taki jest człowiek,
jaki przed Bogiem stanie.
Czy będę się wstydził Panie,
gdy stanę przed Twoim progiem?!
***
Każdy człowiek dźwiga część winy całej ludzkości. Ale też jego dobre czyny.
Odpowiedzialność rośnie także dzięki współczesnej technice.
Większość z nas przechodzi przez bagno grzechu, a lepiej by było nam wybrać drogę Jezusa Chrystusa, który stoi przed naszymi zamkniętymi drzwiami:
Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. (Ap 3, 20)
Być chrześcijaninem to być w łasce Boga. Każdy człowiek powinien troszczyć się o cudze zbawienie.
Nakazem, obowiązkiem i troską rodziców, głoszonymi w ewangelii przez Jezusa, jest przekazanie i utwierdzanie wiary swoim dzieciom, a tym samym zapewnienia im zbawienia.
Rozalia Celakówna, nasza błogosławiona, tak mówi: „Nie możemy być uczniami Jezusowymi ani też Jego kochać, jeżeli nie kochamy dusz naszych bliskich, nie troszcząc się o nawrócenie się do Pana Boga”.
Człowiek odsłania siebie, swoje wartości przez całe życie, ale w sytuacjach szczególnych odsłanianie przyspiesza.
Zastanów się i oceń siebie, ile jesteś wart dla Boga. Oceń się sam. Ten temat poruszyłem w tomiku poezji „Ile jesteś wart?”. Spróbuj ocenić się w stosunku do paruzji.
Odrzućmy styl życia „na luzie”, czyli bez wysiłku nad doskonaleniem się w poznawaniu świata, człowieka i Pana Boga.
Żyjmy bez gotowych sloganów, fałszywych skrótów myślowych.
Najgorsze są fałszywe wnioski uważane za własne pewniki, wysuwane z fragmentarycznych odłamów wiedzy także subiektywnej.
Doskonalmy własny system decyzyjny – odrzućmy prymitywne naśladowanie popularnych sposobów zachowania, by nasze decyzje były zgodne z rozumem, wiarą i miłością bliźniego.
Nie poprawność polityczna, a zgodność z wiarą, patriotyzmem i wezwaniem ducha Miłości.
Celebryci to nie autorytety, to śmieciowe narzutki na dobrą tkankę społeczeństwa.
Z największą troską pracujmy nad sferą uczuć, zwłaszcza sferą miłości, która jest szczytem naszego życia na ziemi i przygotowaniem do jej pełni w niebie.
Pamiętajmy, za miłość będziemy sądzeni.
Ten temat przedstawiam w bardzo przemyślanym i głęboko religijnym wierszu pt.:
Miłość jest drogą
(wiersz z tomiku OTWÓRZ wydany w 2007 roku, powtórzony w 2014, 2015 i 2021 roku)
Każdy ma własną drogę miłości
Nigdy nie dojdziesz do jej końca
Nie wszystko w niej zdobędziesz
Nigdy wszystkiego z siebie nie dasz
Miłość jest drogą którą ciągle
Zdobywamy i odkrywamy na nowo
Potykając się o drogowskazy
Dużo na niej mamy do odkrycia i powiedzenia
Wielka miłość jest zazdrosna
Wymaga bezgranicznego oddania
Na drodze stawia ci lampy w ciemności
A gdy upadniesz to cię podnosi
Miłość daje i zabiera
Tworząc na nowo nasze życie
Nawet gdybyś cofnął czas
I tak nic nie zmienisz
Całe nasze życie jest drogą miłości
I drogą do miłości
Sami musimy ją przeżyć
I za miłość będziemy sądzeni
Życie to nie bajka ani chwilowa rozrywka – to najważniejsze zadanie, do którego powołuje nas Bóg, który nas stworzył, odkupił i uświęca. I z radością na nas czeka.
Każdy z nas od początku istnienia wpisany jest w historię zbawienia.
Każdy człowiek jest w objęciach Boga, ma swoją drogę, swoją historię życia.
Jesteśmy częścią Bożego świata i każdy z nas ma postawione zadania do wypełnienia; druga sprawa to, czy je wykonujemy, czy w ogóle je rozpoznaliśmy?
To Jezus Chrystus sprawia, że całe życie człowieka jest próbą wiary.
Jezus sprawdza, co odpowiemy Mu, czy jak święty Piotr:
– Do kogo pójdziemy – Ty masz słowa życia wiecznego.
To Jezus Chrystus pozostawił nam w darze swój Kościół, a Kościół jest mistycznym ciałem Chrystusa.
***
Z tej genealogii wyraźnie wynika marność tego świata, znikomość i przemijanie człowieka.
Mądrość nakazuje człowiekowi marność, a codzienna krzątanina, praca przynosi człowiekowi sławę i pieniądze, które i tak pochłonie śmierć, która pochłonie wszystko.
W wielu przypadkach, jak człowiekowi jest bardzo źle, dopiero wtedy zaczyna szukać Boga.
„Mądrość tego świata” jest pochodną grzechu i nie uznaje władzy Boga nad światem i ta mądrość jest absolutnym błędem.
Statek nie tonie od wody, która go otacza, ale od tej, która dostała się do środka.
Nie pozwól, by to, co dzieje się wokół ciebie, dostawało się do Twojego wnętrza i ciągnęło cię nieustannie w dół.
Głupota w myśleniu o życiu nie bierze pod uwagę krzyża Jezusa Chrystusa, śmierci, kruchości życia; nie uwzględnia w ogóle Boga, zawęża horyzont życia wyłącznie do doczesności.
Mądrość polega na odróżnieniu dóbr trwałych i nietrwałych, śmiertelnych i wiecznych.
Nie ma mądrości bez Boga.
„Bóg jest miłością, a ja jestem sługą dla ludzi, którzy dla niego cierpią”. Taki ma napis w swoim gabinecie mój przyjaciel, wielki lekarz i wielki człowiek – profesor Krzysztof Bielecki. Czy ktoś odważy się tak postrzegać życie, a w nim siebie?
Największą mądrością człowieka jest potrzeba modlitwy i utrzymania dobrej relacji z Bogiem.
Ten, który się modli, mocny jest Bogiem.
Człowiek mądry zawsze będzie starał się przeżywać swój krzyż w głębokim zjednoczeniu z Bogiem.
Początkiem mądrości jest bojaźń Boża.
Mądry człowiek bardziej boi się Boga niż ludzi.
Prosty, nieuczony i posiadający ciągłe braki pieniędzy człowiek ma większe zrozumienie Boga i większe relacje z NIM, jak wy uczeni, bogaci a nierozumni.
Ja swoimi wierszami zostawiam ślady na ziemi, pieczętując je słowem człowieka Bożego.
Im ludzie są bliżej Boga, tym są bliżej siebie, zwłaszcza w czasach kultury krzykliwej apostazji i kolonizacji ideologiami sprzeciwiającymi się Bogu.
Bądźmy bliżej Boga i siebie. Świećmy światłem mającym swoje źródło w ewangelii.
Obecnie widać wołanie poetów i nawet środowisk naukowych o zwrot do wartości katolickich i patriotycznych.
Żyj tak, aby twoje ślady człowieka Bożego przetrwały ciebie.
„Miłość do Boga jest pierwotną jakością każdej miłości osobowej, która zawsze jest ukierunkowana na wartość. Miłość cechuje skierowanie się na wyższy stan wartości.
Wszelka wartość jest zmodyfikowaniem świętości.
Wartość jako świętość jest aktem miłości”. (Max Scheler)
Bardzo ważne jest poczucie, że ktoś o Tobie myśli z miłością, a jeszcze ważniejsze jest, że masz bliską osobę, która modli się i będzie się za ciebie modliła.
Módlmy się za pośrednictwem Maryi, prośmy Maryję, aby nasze kobiety były duchowo silne w wierze, by były promotorkami i ostoją wiary w naszych rodzinach.
NAJWIĘKSZYM NIEBEZPIECZEŃSTWEM LUDZKOŚCI JEST ODCHODZENIE KOBIET OD BOGA.
Tam, gdzie teraz są umarli, tam będziecie wy – żyjący.
Jedni z drugimi są złączeni duchową mocą.
Wszystko zależy od waszej decyzji, czy jesteście z Bogiem, czy przeciw Bogu.
Wiarę czerpie się ze źródła. Każde pokolenie ma obowiązek ratować świat przed moralną i etyczną zagładą, ma obowiązek przemieniać ten świat tak, aby wszyscy zostali zbawieni.
Świat potrzebuje świętych ludzi.
Człowiek jest Boży, jest wcielony w mistyczne ciało Jezusa Chrystusa.
Człowiek żyje dzięki nadziei, dzięki życiu w Jezusie i za tę nadzieję wierzący są oskarżani.
Błogosławiony jest człowiek, który boi się Boga, który ufa Bogu.
Boży sens życia jest ważniejszy, niż same życie.
Z genealogii wynika przekaz: „Kochając ludzi, uczymy się kochać Boga”.
W tych wzniosłych i prawdziwych słowach Faucold pokazuje człowiekowi, jaką ma wybrać drogę, by dotrzeć do Pana, a więc miłując bliźniego i widzieć w nim samego Stwórcę.
Kto odszedł od Boga, nawet w nikłych formach, niech się nawróci, a ci co wierzą, trwajcie w wierze. „Nie lękajcie się”, jak zachęcał wielki Polak, papież Jan Paweł II.
Patrząc na przeszłość moich dziadków i dalszych przodków, każdy z nich miał swoją historię, swoją drogę zbawienia. Każdy człowiek ma swoją własną drogę zbawienia. Zastanów się, czy idziesz po drodze prowadzącej do Boga. Gruziński reżyser Tengiz Abuładze kończy film „Pokuta” słowami: Droga, która nie prowadzi do Boga, jest drogą donikąd.
Wraz ze śmiercią kończy się czas na przyjęcie lub odrzucenie łaski Bożej.
Droga życia człowieka biegnie po okręgu zamkniętym, podobnie jak wszechświat.
Starałem się to zobrazować w wierszu:
ZASIĘG (z tomiku OTWÓRZ)
Ostatnia chwila człowieka to jego prawdziwa msza,
prawdziwe oddanie i ofiara. (Anna Kamieńska)
Startujesz w życie od zasięgu rączek
Wózeczka czy łóżeczka
Dalej zdobywasz pokój mieszkanie
Podwórko i sąsiedztwa
Potem zasięg szkoły miasta
Wycieczki po kraju
Poszerzasz swoje terytorium
Ojczysty kraj kontynenty świata
Twój zasięg się rozrasta
Coraz dalej i więcej realizujesz marzeń
Które los ci wytycza
Aż poczujesz zmęczenie
Dostrzeżesz że zasięgi Twoich dzieci
Mają twoich dróg dokończenie
Zaczynasz mieć dosyć wrażeń
I wtedy zaczynasz powrotną drogę
Do kraju miasta domu
Do łóżeczka czy wózeczka
Siły cię opuszczają
Kurczy się twój zasięg
Zostaje ci mieszkanie
Łóżko stół łazienka
A potem trumienka
Droga właściwego, ziemskiego życia człowieka wynika z:
– Bożej łaski dokonywania dobrego wyboru, rozeznania i dobrego zachowania się w trudnych sytuacjach,
– łaski spotykania na swoje drodze życia dobrych i życzliwie mądrych ludzi służących pomocą, ukierunkowaniem,
– modlitwy o łaski otrzymania darów Ducha Świętego,
– chęci i własnej woli zaufania Bogu i powierzania mu swoich spraw,
– własnego wysiłku i współpracy w modlitwie z Maryją.
Właściwie zauważył mój syn Karol Przybyłowicz, „że tylko w teraźniejszości, dzięki Bożej łasce, możemy współpracować z Bogiem. Nie rozpamiętujmy, co mogło zdarzyć się w przeszłości, lecz się nie zdarzyło. Zostawmy przeszłość w rękach Bożego miłosierdzia, a przyszłość w rękach Jego opatrzności. Teraźniejszość jest w naszych rękach zjednoczonych z rękami Boga”.
My jeszcze żyjący, czytając historię przodków, połączmy się z nimi duchowo w modlitwie: Boże okaż im swoją miłość i moc i przyjmij ich do swego Królestwa, a nam pozwól się z nimi cieszyć Tobą w wieczności. Jezu, ufam Tobie i Kocham Cię sercem, umysłem i swoim człowieczeństwem.
Zostawiam potomnym przesłanie ks. Dolindo Ruotolo z Neapolu, z którym się utożsamiam:
„Ufaj Bogu! Kiedy przyjdziesz do mojego grobu, zapukaj, nawet zza grobu odpowiem Ci: ufaj Bogu”.
Pewnie nie wiesz, że to, co masz teraz, może jest wymodloną łaską przez twoich rodziców, bliskich i tych, co już żyją w Jezusie Chrystusie.
„Wierzę, że nie gaśnie w śmierci żadna myśl i czyn serdeczny
Ci co odwołani wcześniej
Nas wprowadzą w żywot wieczny”. Amen.
Kończę wierszem Marii Konopnickiej:
Groby nasze
Groby wy nasze, ojczyste groby,
Wy życia pełne mogiły!
Wy nie ołtarzem próżnej żałoby,
Lecz twierdzą siły.
***********
I tu zaczyna się wykaz genealogiczny rodziny Przybyłowiczów – linia nadwarciańska.
Jeśli państwo zechcecie zajrzeć do tego wykazu genealogii rodziny Przybyłowiczów lub otrzymać ten wykaz, proszę pisać na mój adres: przybylowiczwojciech55@gmail.com lub do mojego bratanka: zbyszek.poznan@gmail.com
Z racji tego, że bardzo interesujące są początki zaistnienia naszego rodu w USA, któremu dał początek syn mojego dziadka Wojciecha z pierwszej żony Marcyanny IGNAC, dodaję dwa załączniki opisujące szczegóły tej arcyciekawej historii.
1. Załącznik 1 linii IGNAC PRZYBYŁOWICZ – LINIA AMERYKAŃSKA (USA )
2. Załącznik 2 – opis życia Pawła Przybyłowicza, syna Edwina Przybyłowicza
Załącznik nr 1 do linii Ignac Przybyłowicz, do linii w II. A. 1. pozycja 6 pkt 2.
Opisany przez jego syna Edwina Pawła Przybyłowicza, ur. w 1933 r. Zam. w Webster, stan NY.
Imigracja Ignacego Przybyłowicza do Ameryki – krótka historia tej gałęzi rodziny
W Polsce
Ignacy Przybylowicz urodził się 13 czerwca 1893 roku jako syn Wojciecha (ur. 1864) i Marcyanny (Jankowskiej) Przybylowicz. Jego akt urodzenia wymienia Kramsk, Polska jako miejsce urodzenia. Swoją rodzinę opisał jako składającą się z najstarszego brata Bolesława (ur. 1889), Antoniego (ur. ?), starszej siostry Domiceli (ur. 1898), młodszej siostry Stanisławy (ur. 10 października 1900 r.) i najmłodszego brata Kazimierza (ur. 19 stycznia 1903 r.). Wspomnienia Ignacego o Polsce są w dużej mierze o Kucharach Kościelnych, gdzie mieszkał z rodziną aż do wyjazdu do Ameryki w 1910 roku.
Główną tragedią w jego rodzinie była choroba jego matki, Marcyanny, która zachorowała (choroba nieznana) po urodzeniu najmłodszego syna, Kazimierza. Była przykuta do łóżka przez trzy lata (według relacji Ignacego i Stanisławy), a on, Ignacy, był „gospodynią”, która zarządzała wewnętrzną działalnością gospodarstwa domowego, podczas gdy jego ojciec Wojciech i najstarszy brat Bolesław zarządzali i pracowali w gospodarstwie.
W liście do Edwina (po polsku) z dnia 12 grudnia 1962 r. Ignacy opowiada o jego życiu jako nastolatka: „Moja matka zachorowała po urodzeniu dziecka. Miałem dziesięć lat, a ona była chora przez trzy lata. Byłem drugi w rodzinie i musiałem wkroczyć, aby zająć jej miejsce, ponieważ mój starszy brat musiał pracować w gospodarstwie z moim ojcem. Musiałem ugotować wszystkie posiłki dla rodziny. Było nas sześcioro dzieci, mój ojciec i moja przykuta do łóżka, chora matka. Mój najmłodszy brat jako dziecko nie był karmiony piersią, musiałem go nakarmić z butelki. Na początku sąsiad (neighbor) pani przyszła, aby pomóc kąpać i karmić dziecko, ale później musiałem to zrobić wraz z praniem, pieczeniem chleba, itp., więc byłem bardzo zajęty i nie miałem czasu do stracenia. Rodziny mojego ojca i matki mieszkały daleko, więc nie znałem ich poza opowieściami o nich od mojego ojca i brata. Oni już nie żyją (w 1962 roku), więc muszę ponownie przeczytać listy od mojego brata, aby odświeżyć moją pamięć, ponieważ są to moje jedyne źródła informacji”.
Ignacy wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, przybywając do portu w Baltimore, PA, na statku Brandenburg z Bremy 17 marca 1910 roku. Manifest pasażera dał swój cel jako Rochester, w stanie New York.
W Ameryce
Ignacy Przybylowicz mieszkał w Rochester w stanie Nowy Jork od czasu jego przybycia w 1910 roku do krótko przed zaciąganiem się do armii amerykańskiej w styczniu 1918 roku. Podczas pobytu w Rochester pracował dla Rochester Button Company – firmy, która istniała do 1964 roku. Firma wykonywała przyciski z wielu naturalnych materiałów początkowo, a następnie z mosiądzu (przyciski dla wojska) i wreszcie tworzyw sztucznych. Podczas pobytu w Rochester Ignacy odbył kursy w Mechanics Institute (prekursor Rochester Institute of Technology) w dziedzinie technologii mechanicznej. Ignacy przeniósł się do Syracuse w Nowym Jorku w latach 1916-1917, gdzie poznał swoją przyszłą żonę Antoninę Krezalek i wymienił swój adres w Syrakuzach na jego indukcji (wprowadzony 29 września 1917) dla armii USA jako 910 Park Avenue. W armii został przydzielony do kucharza w Szkole Szkolenia Oficerów w Camp Gordon, Georgia, gdzie spędził następne 12 miesięcy aż do końca I wojny światowej i absolutorium z armii (zwolniony z US Army 31 grudnia 1918). Jedną z korzyści płynących ze służby w US Army było uzyskanie obywatelstwa amerykańskiego.
Zanim wstąpił do armii amerykańskiej, brał udział w organizacjach społecznych polskich imigrantów w zachodnim i środkowym Nowym Jorku. W Syrakuzach w Nowym Jorku istniał polski kościół rzymskokatolicki – kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa, którego proboszcz, ks. Franciszek S. Rusin, był Polakiem*. Rev. Rusin służył jako katalizator do zbliżenia polskich imigrantów do działań społecznych. To właśnie dzięki tej organizacji Ignacy poznał swoją przyszłą żonę Antoninę (oficjalnie zmienioną na Antonette) Krezalek, która mieszkała w Syrakuzach.
* Rodzina Rusinów jest wymieniona w historii Andrzeja Łala w kościele Wszystkich Świętych w Kucharach Kościelnych jako właściciel 16 mórg ziemi w parafii w 1907 roku. Ludwik Przybylowicz był bratem mojego dziadka i ożenił się z Maryjanną Rusin. Mieli 9 dzieci, z których jedno to Adam Przybylowicz, który wyemigrował do Ameryki i mieszkał w Illinois. Ksiądz Franciszek S. Rusin nie pochodził z tej konkretnej rodziny, ale mógł być bratem lub kuzynem Maryjanny. W rodzinie Przybylowiczów informowano, że ksiądz Rusin był krewnym, ale nigdy nie słyszałem, jak był z nią spokrewniony.
Jego formularz rejestracyjny do projektu wojskowego został wypełniony 5 czerwca 1917 roku i zawiera wpis H. H. Franklin Manufacturing Company (która produkowała samochód Franklin w latach 1902-1934, kiedy ogłosiła upadłość) jako jego pracodawcy. Po powrocie z US Army rozpoczął zaloty do Antonette i przeniósł się do Detroit, aby znaleźć pracę w przemyśle samochodowym. W 1920 roku został wpisany do spisu jako lokator w domu Michała i Helen Katulskich w 896 Farnsworth Avenue, Detroit, Michigan. Został wymieniony jako pracownik w fabryce mebli. Później znalazł pracę w firmie produkcyjnej Briggs, która wykonywała stalowe i drewniane ramy do samochodów. 12 czerwca 1922 roku ożenił się w Old St. Mary’s Church w centrum Detroit.
Antonina Olga Krezalek urodziła się 28 października 1896 roku w Rozniat w Polsce jako córka Josefa Krezalka i Karoliny Klugi Krezalek. Była najstarszym z 6 dzieci: Maria (ur. 1899), Helena (ur. 1901), Jozefa (ur. 1905), Stanisława (ur. 1909), August (ur. 1911). Rodzina przeniosła się i zamieszkała w wolankańskiej części Borysława (Polska i obszar, który stał się częścią Ukrainy po II wojnie światowej).
Josef Krezalek odwiedził Stany Zjednoczone w latach 1902-03 i pracował w fabrykach buraków cukrowych w Missouri, aby zarobić pieniądze na wsparcie swojej rodziny w Polsce. Wrócił do Polski i namawiał swoją córkę Antoninę, a następnie Marię, aby wyemigrowały do Ameryki, gdzie miałyby lepsze życie.
Antonina wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, przybywając na statku SS Noordan z Rotterdamu 11 listopada 1913roku. Manifest statku przedstawia statek opuszczający Rotterdam 25 października 1913 roku i przybywający do Nowego Jorku 11 listopada 1913 roku… podróż 17 dni!). Szybko przyjęła zamerykanizowaną wersję swojego imienia Antonette.
Antonette po raz pierwszy przybyła do Nanticoke PA, gdzie mieszkała u kuzynki (Bobola), ale potem przeniosła się do Syrakuz, gdzie pracowała jako pomoc domowa, opiekując się dziećmi, sprzątając, i jako krawcowa. Jej siostra Maria wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych 7 czerwca 1914 roku. Ona i Antonette przeprowadzili się do Syrakuz i mieszkali tam razem. To właśnie przez kościół poznali innych polskich imigrantów, w tym Ignacego Przybylowicza.
Ignacy Przybylowicz i Antonina Olga Krezalek pobrali się w kościele Maryi w centrum Detroit (rekord małżeństwa 229557 Wayne County). Wynajęli mieszkanie na Riopelle St. w Detroit.
30 sierpnia 1923 roku urodził się im Heronim Alfons Przybylowicz, a dwa lata później, 25 kwietnia 1925 r., urodził się Alfred Józef Przybylowicz.
Wielki Kryzys zaczął wpływać na pracowników na całym świecie, w tym Detroit. Ignacy stracił pracę w Briggs Manufacturing z powodu depresji. Będąc bardzo pracowitym i zmotywowanym przez rosnącą rodzinę, pożyczył wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić ziemię w Detroit i materiały do samodzielnego zbudowania własnego domu. Wybudował dom przy 8035 Morgan St. w pobliżu lotniska w Detroit. W 1930 r. federalny spis ludności wymienia 8035 Morgan St. jako ich rezydencję. 29 czerwca 1933 roku urodził się Edwin Paweł Przybylowicz.
W tym czasie Ignacy ponownie znalazł zatrudnienie, tym razem w Sekcji Stylizacji Laboratoriów Badawczych General Motors Corporation. Ignacy był samoukiem rzemieślnikiem z drewna i gliny. Był częścią grupy, która budowała modele projektów samochodowych, które kreatywni projektanci stworzyli dla przyszłych samochodów General Motors. Ignacy kochał tę pracę i pracował tam przez 27 lat, aż do przejścia na emeryturę w 1959 roku.
Klimat w Detroit nie był idealny. Detroit jest otoczone dużymi i małymi jeziorami, co sprawia, że klimat jest wilgotny, z deszczem i śniegiem w okresie zimowym. On i Antonette tęsknili za opuszczeniem Detroit, kiedy przeszedł na emeryturę. W 1959 roku, kiedy przeszedł na emeryturę, zamknęli dom na rok i wybrali się na wycieczkę do Kalifornii. W tym czasie Jerome mieszkał w Los Angeles. Znaleźli małe miasto Modesto w Kalifornii, które im się podobało. To jest w San Joaquin Valley of California, gdzie rosną owoce i warzywa.
W 1975 roku, kiedy Ignacy zaczął wykazywać oznaki spowolnienia (miał 83 lata), wraz z Antonette przeprowadził się do mieszkania w San Pedro w Kalifornii, bardzo blisko Jerome’a i jego żony Kamili. To było przyjemne miasto na wybrzeżu południowej Kalifornii. Mieli piękny widok na ocean z ich apartmentu i mógł chodzić na spacery w spokojnej okolicy.
Stan zdrowia Ignacego powoli pogarszał się z powodu małych udarów mózgu i 2 listopada 1979 roku zmarł (jego najmłodszy syn Edwin właśnie wrócił z pierwszej podróży do Polski, gdzie wraz z żoną Robertą odwiedził Kuchary Kościelne i zobaczył gospodarstwo, które Ignacy opuścił w 1910 roku, aby przyjechać do Ameryki).
W 1980 roku Alfred i Edwin wybrali się z matką Antonietą na 3-tygodniową wycieczkę do Polski. W tym czasie mogła odwiedzić każde z ocalałych rodzeństwa w Polsce (Helena Komarnicka, Józia Piwko, Stanisława Krezalek i August Krezalek), a także siostrę Ignacego, Stanisławę Robak, i jej rodzinę.
Antonette mieszkała w mieszkaniu w San Pedro do 1986, kiedy przeniosła się do domu seniora prowadzonego przez Małe Siostry Ubogich w San Pedro. To było miejsce, które przez wiele lat odwiedzała jako krawcowa, szyjąc różne rzeczy dla mieszkańców. Antonette zmarła we śnie 18 sierpnia 1988 roku.
Zarówno Ignacy, jak i Antonette Przybyłowiczowie są pochowani w Green Hills Memorial Park, Rancho Pales Verde w Kalifornii, w mieście obok San Pedro. Jest to ten sam cmentarz, na którym pochowany jest ich najstarszy syn i synowa, Jerome Alfons Prizlow i Kamila Przygocki (Przygodzka) Prizlow.
Dzieci i wnuki Ignacego i Antonette
Heronim Alfons Przybylowicz urodził się 30 sierpnia 1923 roku w Detroit w stanie Michigan.
Dwa lata później, 25 kwietnia 1925 roku, Alfred Joseph Przybylowicz urodził się Ignacym i Antonice. W tym momencie rodzina mieszkała w wynajętym domu na Riopelle St. w pobliżu centrum Detroit.
W ciągu pięciu lat, około 1930 roku, rodzina przeniosła się do domu zbudowanego przez Ignacego podczas Lat Depresji, przy 8035 Morgan St. w Detroit.
Mówi się, że kiedy Heronim rozpoczął szkołę w wieku 6 lat, nie mówił po angielsku, tylko po polsku. Podczas gdy w domu był znany jako Heronim, jego koledzy nazywali go „Jerry” i tak do czasu ukończenia szkoły średniej zmienił swoje imię z Heronim na Jerome (Jerry).
Uczęszczał do szkół podstawowych: Lynch Rd. School we wczesnych klasach i Szkoły Niepokalanego Poczęcia, która była prowadzona przez zakonnice felicjańskie (polsko-amerykański porządek nauczania). Jerry uczestniczył również w specjalnych sobotnich zajęciach z języka polskiego / historii, które były nauczane w Burroughs Intermediate School. Był dobrym uczniem i rozwinął zainteresowanie samolotami (nowy środek transportu). Zbudował wiele modeli samolotów, które były napędzane początkowo silnikami z gumki, a ostatecznie małymi silnikami benzynowymi. Do czasu ukończenia szkoły średniej miał kolekcję ponad 10 modeli samolotów, które sam zbudował.
Po ukończeniu szkoły podstawowej Jerry uczęszczał do Burroughs Intermediate (dla 9 klasy) i Cass Technical High School w Detroit, która była uważana za najlepszą szkołę techniczną w kraju w tym czasie. W szkole średniej zajął się inżynierią. Po ukończeniu szkoły średniej w 1941 roku uczęszczał na University of Michigan i studiował inżynierię lotniczą.
Rozpoczął studia, a w grudniu USA przystąpiło do wojny. US Navy rekrutowała ludzi z inżynierii do służby w marynarce wojennej. Zaproponowali przyspieszony program dla studentów, który pozwolił im skupić się na kursach inżynierskich, a następnie uzyskać patent oficera w marynarce wojennej. Jerry zaciągnął się do tego programu i pozwolono mu pozostać w college’u przez kolejne dwa lata. Po ukończeniu wymaganych kursów inżynierskich został wysłany do Szkoły Szkoleniowej Oficerów na Uniwersytecie Notre Dame, a w czerwcu 1944 przydzielony do chorąży US Navy. Ostatecznie został przydzielony do bazy US Navy na North Island w San Diego w Kalifornii.
Jerry spędził resztę wojny w tym miejscu, przygotowując nowo wyprodukowane samoloty ze wszystkimi akcesoriami wojskowymi do udziału w działaniach wojennych.
Po zakończeniu wojny w 1946 został zwolniony z Marynarki Wojennej i wrócił na Uniwersytet Michigan, aby ukończyć studia. W 1949 uzyskał tytuł licencjata inżynierii i magistra inżynierii, a w 1949 roku objął stanowisko inżynierskie w North American Aircraft w Los Angeles, gdzie pracował przez ponad 40 lat.
W Kalifornii Jerry poznał Kamilę Przygocką (ur. 22 września 1922), która dorastała w Detroit. Kamila uczęszczała do college’u zarówno w Kolorado, jak i w Kalifornii. Pobrali się 19 maja 1951 roku w kościele katolickim w Santa Monica w Kalifornii. W trakcie małżeństwa adoptowali czworo dzieci jako niemowlęta: Lawrence’a Eugene’a (ur. 16 kwietnia 1956 r.), Ronalda Gordona (ur. 26 listopada 1957 r.), Eugenię Louise (ur. 5 czerwca 1959 r.) i Anitę Marie (ur. 2 kwietnia 1961 r.).
Jerry pracował jako inżynier lotniczy w grupie o nazwie „Advanced Development”, która w dużej mierze odpowiadała na rządowe prośby o zaawansowane samoloty projektowe. Jego praca polegała na przedłożeniu propozycji do wniosków rządowych o nowe samoloty wojskowe wszystkich typów. Jego specjalnością były samoloty zdolne do krótkiego startu i lądowania.
Kamila była gospodynią domową po tym, jak ona i Jerry wzięli ślub.
Zmarła 3 stycznia 2017 roku (94 lata) po długotrwałej chorobie Alzheimera około 8 lat. Jerry zmarł 26 września 2017 roku (94 lata) z powodu problemów z sercem. Oboje są pochowani w Green Hills Memorial Park, Rancho Palos Verde, CA, w pobliżu, gdzie mieli swój dom.
Lawrence (Larry) Prizlow jest obecnie emerytowanym generalnym wykonawcą w domu i budownictwie komercyjnym i przebudowie. W 1982 ożenił się z Sheryl Pederson, z którą ma troje dzieci: Ericę Lee, Allison Nicole i Lauren Alexandrę. Mieszkają w San Pedro w Kalifornii.
Ronald (Ronnie) Prizlow pracuje jako wykwalifikowany stolarz w budownictwie domowym. Często pracował dla swojego brata Larry’ego. Ron mieszka w San Pedro w Kalifornii. Ma dwoje dzieci, które mieszkają w Kalifornii.
Eugenia (Gina) jest żoną Ricka Pfiefera, mieszkają w Larkspur, Colorado. Rick jest sprzedawcą technicznym dla małej firmy specjalistycznej, która buduje elektroniczne budynki izolacyjne dla przemysłu komunikacyjnego i komputerowego. Nie mają dzieci.
Anita jest żoną Gary’ego Curtissa, generalnego wykonawcy budowy drogich domów w okolicy Los Angeles. Mieszkają w małej społeczności o nazwie Mission Viejo, między Los Angeles i San Diego. Mają czworo dzieci, 3 chłopców i dziewczynkę: Colin Richard, Casey Allan, Chanel Renee i Chad Conor.
Alfred Joseph Przybylowicz urodził się 25 kwietnia 1925 roku w Detroit. Miał inne usposobienie niż jego brat Jerry. Był otwarty na kontakty z ludźmi, chętnie brał udział w zajęciach na świeżym powietrzu jako harcerz. Jerry był szczęśliwy, pracując nad projektami, takimi jak budowa modeli samolotów i tworzenie zdjęć we własnym sklepie fotograficznym, zaś Alfred spędzał czas z przyjaciółmi na kempingu, grając w koszykówkę lub tenisa. W młodości wykazywał się talentem artystycznym.
Alfred uczęszczał do szkół podstawowych: Lynch Rd. i Niepokalanego Poczęcia, a następnie udał się do De La Salle Collegiate High School na rok lub dwa przed przeniesieniem do Commerce High School. Podobnie jak Jerry studiował także język polski w sobotniej szkole w Burroughs Intermediate. Jerry i Al otrzymali I komunię i bierzmowanie w kościele Niepokalanego Poczęcia.
Alfred ukończył Commerce High School w Detroit w 1943 roku, kiedy II wojna światowa była u szczytu.
Następnego dnia po ukończeniu studiów otrzymał projekt zgłoszenia do składania sprawozdań do służby w armii USA. W czerwcu 1943 roku wsiadł w pociąg z Detroit do Fort Custer, Michigan. Stamtąd został przeniesiony do różnych obiektów szkoleniowych US Army. Został wybrany i przeszkolony jako zwiadowca samolotu za pomocą czegoś, co nazywa się znalazcą zasięgu. Operatorzy ci identyfikowali wrogi samolot i śledzili go za pomocą tych celowników, które były podłączone do umieszczenia działa przeciwlotniczego zaprojektowanego do zestrzelenia samolotu.
Jego jednostka została przeniesiona z USA do Anglii w czerwcu 1945 r., bezpośrednio po inwazji aliantów w Normandii. Kiedy przybył do Anglii, został przydzielony do piechoty, ponieważ radar został wynaleziony i wdrożony przez aliantów do pracy, do których został wyszkolony, a jego umiejętności jako zwiadowcy samolotów nie były już potrzebne.
Alfred był szkolony w piechocie przez 6 tygodni w Anglii, a następnie wysłany do Francji jako żołnierz zastępczy w piechocie dla żołnierzy, którzy zostali ranni lub zabici. We Francji został przydzielony do 26 Dywizji 3 Armii Generała George’a Pattona. Walczył w bitwie w Alzacji-Lotaryngii, a następnie w bitwie pod Bulge, gdzie został ranny 8 stycznia 1946 w pobliżu Wiltz w Luksemburgu, gdy armie alianckie walczyły o powstrzymanie Niemców, którzy rozpoczęli atak do Antwerpii w Belgii 16 grudnia 1945 roku.
Ranny Alfred został szybko ewakuowany i przewieziony samolotem do szpitala w Paryżu, gdzie przebywał mniej niż tydzień. Jego urazy (barku i nogi, odłamki z muszli) zostały uznane za na tyle poważne, że nie wrócił do walki. Został przewieziony do szpitala w Anglii, gdzie był operowany i wyzdrowiał. Dwa miesiące później został przewieziony z powrotem do Stanów Zjednoczonych, gdzie jego rodzina zobaczyła go po raz pierwszy od ponad 2 lat.
Alfred spędził czas w Szpitalu Percy’ego Jonesa w Battle Creek w stanie Michigan (szpital rządowy) na rekonwalescencji po ranach. Jesienią 1946 roku został zwolniony z wojska i rozpoczął naukę w Industrial Design School na Uniwersytecie Michigan. W 1950 ukończył studia na Uniwersytecie z tytułem magistra wzornictwa przemysłowego.
Alfred pracował jako projektant przemysłowy dla General Motors w ich Frigidaire Division (lodówki), a następnie przeszedł szereg miejsc pracy w różnych małych firmach projektowych, kończąc w pracy dla Ford-Earl Associates, sporej firmie, która zlecała projekty nowych produktów dla innych firm. Karierę zawodową zakończył po 40 latach pracy w tej dziedzinie.
Alfred jest bardzo utalentowanym projektantem i artystą. Hobbystycznie maluje akwarelami, a rodzina ma wiele jego rysunków i obrazów.
Dzięki wspólnym przyjaciołom Alfred poznał Helen Urygę pod koniec lat 50. Helen była stewardessą, następnie została kierownikiem American Airline Admirals Club na lotnisku Metropolitan w Detroit. Alfred i Helen pobrali się 17 września 1960 roku w Detroit w Kościele Rzymskokatolickim Trans.
W 1965 roku firma, dla której pracował Alfred, otrzymała kontrakt Departamentu Stanu USA na zaprojektowanie i budowę pawilonu Stanów Zjednoczonych na Międzynarodowych Targach w Poznaniu. Ponieważ Alfred i jego żona biegle posługiwali się językiem polskim, podczas budowy pawilonu powierzono mu zadanie bycia przedstawicielem firmy w Poznaniu. On i Helena mieszkali w Poznaniu od lutego do czerwca 1965 roku, kiedy to jego praca została zakończona po otwarciu targów. Mieli wspaniałą okazję, by w Polsce spotkać się i odwiedzić krewnych po obu stronach rodziny.
Helen i Alfred adoptowali dwoje dzieci jako niemowlęta: Davida Alana (ur. 25 kwietnia 1966 r.) i Elanę Ann (ur. 11 grudnia 1968 r.).
David (Dave) pracuje w branży oprogramowania komputerowego dla małej firmy, która opracowuje programy do zarządzania biurem i finansami. Jego żona, Amy, pracuje dla dużej firmy marketingowej i prowadzi badania rynku. Mają troje dzieci – dwóch chłopców i dziewczynkę: Joseph Bartholomew, Brendan Julian i Page. Dzieci są na różnych etapach edukacji uniwersyteckiej na Grand Valley University i University of Michigan.
Elana Ann jest żoną Christophera Rugha. Elana ma troje dzieci z poprzednich małżeństw: Joshua, Sean i Jack. Jest prezesem i dyrektorem operacyjnym Detroit Historical Society, a jej mąż Chris jest asystentem dyrektora w Canton High School w Canton, Michigan, mieście między Detroit i Ann Arbor, Michigan.
Edwin Paweł Przybylowicz urodził się 29 czerwca 1933 w 8035 Morgan St., Detroit, Michigan.
Jest o 8 lat młodszy od Alfreda i o 10 lat młodszy od Jerome’a. W tym czasie Edwin miał 7 lat, Jerome rozpoczął już studia na Uniwersytecie Michigan, a do czasu, gdy miał 10 lat, jego drugi brat, Alfred, został wcielony do armii USA i zniknął z domu. Edwin dorastał jako zatem jako „jedyne dziecko”.
Uczęszczał do szkoły publicznej w pobliżu domu, Lynch Road School, od klas przedszkolnych do klas 5. Uczęszczał również na zajęcia katechizmu w Szkole Świętego Imienia w pobliżu domu w ramach przygotowań do przyjęcia I komunii i bierzmowania w kościele katolickim. W 6 klasie jego rodzice zdecydowali, że jest na tyle dojrzały, aby korzystać z transportu publicznego i jeździć nim do szkoły katolickiej w parafii Niepokalanego Poczęcia około 10 km od domu. Była to polska parafia, a szkoła uczyła języka polskiego, więc oprócz nauki języka polskiego w domu Edwin miał również zajęcia z języka polskiego w klasach 6-8. Proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia, ksiądz Jan Raczyński, był bratem wuja Eda Ludwika Raczyńskiego, który z kolei był żonaty z Marią Krezalek, młodszą siostrą Antonity.
Po ukończeniu szkoły podstawowej Niepokalanego Poczęcia Edwin został zapisany do De La Salle College High School na Conners Ave, obok lotniska w Detroit City. Szkoła ta była obsługiwana przez Braci Chrześcijańskich (belgijskich) i miała program przygotowawczy kolegium z doskonałą reputację akademicką. Edwin był dobrym uczniem i ukończył szkołę jako jeden z 5 najlepszych uczniów w swojej klasie. Otrzymał stypendium na Uniwersytecie Michigan, gdzie zapisał się jako student premedyt medyczny.
W pierwszym semestrze studiów zainteresował się chemią, którą miał w szkole średniej. Jego profesor na uniwersytecie był wybitny i rozwinął zainteresowanie Eda chemią tak bardzo, że po pierwszym semestrze Edwin przeniósł swój główny kierunek na chemiczny. Wziął zaawansowane kursy z chemii w drugim roku w Michigan i wkrótce dostał powołanie jako asystent laboratoryjny na niektórych kursach chemicznych. To właśnie dzięki tej pracy jako asystent laboratoryjny poznał innego doskonałego studenta, Robertę (Bobbi) Richardson. W ciągu następnych kilku lat stali się dobrymi przyjaciółmi i zakochali się.
Edwin ukończył University of Michigan w 1953 roku z tytułem licencjata chemii i natychmiast udał się do Massachusetts Institute of Technology (MIT) w Cambridge, Massachusetts, aby zrobić doktorat chemii. Tymczasem Roberta (Bobbi) ukończyła studia licencjackie z chemii w Michigan w 1954 roku.
Edwin i Bobbi pobrali się 5 czerwca 1954 roku w kościele Świętego Pawła w Owosso w stanie Michigan, niedaleko gospodarstwa, na którym dorastała Bobbi.
Roberta była doskonałą uczennicą szkoły podstawowej i średniej. Dwukrotnie była promowana w szkole podstawowej, więc podobnie jak Ed ukończyła szkołę średnią w wieku 16 lat, a także otrzymała stypendium na Uniwersytecie Michigan.
Bobbi i Ed wynajęli pierwsze piętro domu w Newtonville, Massachusetts, a Bobbi pracowała jako chemik w Arthur D. Little, firmie zamawiającej, która prowadziła badania naukowe. Ed zakończył pracę doktorską w 1956 roku i przyjął nominację na Chemika Badań w Eastman Kodak Company w Rochester, NY. Podczas pobytu w Massachusetts urodziły się dwie córki, Christine i Margaret.
Ed i Bobbi przeprowadzili się do Rochester w stanie Nowy Jork i początkowo wynajęli mieszkanie w mieście (Strathmore Gardens), a następnie wybudowali nowy dom w Webster w stanie Nowy Jork w 1957 roku, aby pomieścić ich rosnącą rodzinę. W 1962 roku powiększyli swój dom o więcej miejsca w sypialni. W 1965 zostali zmuszeni do przeprowadzki, ponieważ ich dom i własność zostały przejęte przez New York State na most nad Irondequoit Bay. Ed i Bobbi wybudowali dom na północ od wioski Webster na Crown Point Drive i przenieśli rodzinę do swojego domu w lipcu 1965 roku. Bobbi i Ed nadal mieszkają w tym domu.
Ed rozwijał się w swojej pracy w Eastman Kodak i otrzymywał coraz większą odpowiedzialność za grupy naukowców. W 1959 roku, 3 lata po wstąpieniu do firmy, został najmłodszym Kierownikiem Laboratorium, prowadząc w laboratorium 35 osób. W 1967 roku Kodak dał Edowi rok wolnego na urlop, aby mógł kontynuować studia. Zdecydował się spędzić 6 miesięcy w Waszyngtonie w National Bureau of Standards i 6 miesięcy w MIT. Bobbi i Ed przenieśli się do Waszyngtonu, a następnie do Bostonu, aby Ed mógł ukończyć studia. Do domu w Webster wrócili w lutym 1968 roku. Po powrocie Ed dołączył do kierownictwa Eastman Kodak Research Laboratories. W 1984 roku został dyrektorem Kodak Research Laboratories i starszym wiceprezesem firmy Kodak. 1 listopada 1991 przeszedł na emeryturę.
W czasie swojej kariery Ed prowadząc programy badawcze, był zaangażowany w wynalezienie nowego sposobu przeprowadzania analiz krwi w laboratoriach szpitalnych i klinicznych z wykorzystaniem technologii filmowej Kodak. Ten wynalazek, wykonany na początku 1970 roku, został dołączony do amerykańskich patentów. Za ten wkład Ed został wybrany do Narodowej Akademii Inżynierii. Doceniono go również w pracy, o czym świadczą jego rosnący prestiż i odpowiedzialność w firmie.
Dzieci Eda i Bobbiego były wychowywane w wierze katolickiej z chrześcijańskimi zasadami w ich codziennym życiu. Dokonano tego poprzez działania, przykłady i wspólnotę kościelną w St. Paul’s w Webster, gdzie rodziny o podobnych zainteresowaniach i wartościach rodzinnych wspierały się nawzajem. Doprowadziło to do działań informacyjnych z centrum Rochester, wspierania studentów wymiany z innych krajów, którzy mieszkali w ich domu, a ostatecznie w 1965 roku przyjęcie córki, która była dwurasowa (Elizabeth lub Lisa). Znaczącym rozwojem w tym okresie było zakup i zagospodarowanie terenu nad jeziorem Seneca na letni dom i miejsce, w którym dzieci mogły odpocząć, a wraz z wiekiem wracać z rodzinami. Ten letni dom nadal jest miejscem wytchnienia dla Eda i Bobbi, ich rodziny i przyjaciół.
Krótkie biografie dzieci Eda i Bobbi
Krystyna (Chris) Marie Przybylowicz (ur. 26 lutego 1955, Boston, Massachusetts) dorastała w Webster, NY. Została zatrudniona przez Eastman Kodak Company we wrześniu 1956 roku. Christine interesowała się sztuką od najmłodszych lat, a po ukończeniu R.L. Thomas High School w Webster, uczęszczała do Miami University w Oxfordzie w stanie Ohio, gdzie studiowała grafikę. Tam poznała innego studenta, Williama (Billa) Cigliano. Pobrali się 2 września 1978 roku. Christine pracowała jako grafik dla wydawców książek i podręczników szkolnych. Obecnie jest dyrektorem projektowym w Mifflin Harcourt Publishers.
Mąż Bill pierwszą część swojej kariery spędził jako ilustrator, a drugą – jako stolarz / rzemieślnik budowy mebli i pokładów / ganków. Przez większość swojej kariery mieszkali w Chicago w stanie Illinois.
Christine i Bill mają dwie córki: Katherine (Katie) Elise Cigliano Morgenroth (ur. 30 lipca 1980 r.) i Erin Marie Cigliano O’Brien (ur. 17 czerwca 19…). Obie córki są absolwentami University of Illinois, Katie w Industrial Design i Erin – urbanistyki.
Katie jest żoną Kyle’a Morgenrotha (ur. 20 września 1980) i ma dwóch synów: Rhysa Jacksona (ur. 31 maja 2013) i Dylana Bhodiego (ur. 5 marca 2016). Katie jest projektantką przemysłową i menedżerem w Google, a Kyle jest osobistym planistą finansowym w Morgan Stanley. Mieszkają w San Mateo w Kalifornii.
Erin jest żoną Matthew O’Briena (ur. 3 kwietnia 1984) i ma jednego syna Becketa Hayesa (ur. 11 grudnia 2020). Erin jest urbanistką w Teska Associates. Matthew jest dyrektorem marketingu w Groupon USA/Kanada. Mieszkają w Chicago, w stanie Illinois.
Margaret Ann (ur. 29 maja 1956) urodziła się również w Bostonie, gdzie Ed kończył studia na MIT. Wrócili do Webster, gdy miała zaledwie 3 miesiące. Peg interesowała się naukami, gdy przechodziła przez szkołę podstawową i średnią. Była zainteresowana biochemią i pielęgniarstwem, kiedy rozpoczęła studia na Uniwersytecie McGill w Montrealu w Kanadzie. McGill ma bardzo zorientowany na społeczność program pielęgniarski i to właśnie to Peg ostatecznie ukończyła.
Podczas pobytu w McGill poznała i zakochała się w Paulu Gagne, studencie chemii. Pobrali się 24 maja 1980 roku i zamieszkali w Burlington w stanie Vermont, gdzie Paul zajął stanowisko w firmie International Business Machines (IBM) jako chemik. Zarówno Peg, jak i Paul kontynuowali swoje studia – Paul Inżynierię Niezawodności, a Peg – pielęgniarstwo na Uniwersytecie Arizony. Paul przeszedł na emeryturę, a Peg została mianowana dyrektorem pielęgniarskim na University of Vermont Medical Center w styczniu 2021 roku.
Peg i Paul mają troje dzieci, dwóch chłopców i dziewczynkę.
Matthew Joseph (ur. 20 października 1983) uzyskał stopień naukowy w dziedzinie informatyki na Queens University w Kingston w Ontario w Kanadzie i zajmował kilka stanowisk w Burlington w stanie Vermont. Obecnie jest senior web developerem w systemach informatycznych w Champlain College, Burlington, Vermont.
Podczas pobytu na Queens University poznał i zakochał się w Agnieszce Empel – ur. 7 marca 1983 w Polsce Kanadyjce, która studiowała edukację. Matt i Agnieszka pobrali się 10 lipca 2010 roku w kościele Świętej Jadwigi w Oshawie w Ontario w Kanadzie. Mają troje dzieci: Szymona Valentine’a (ur. 9 czerwca 2011), Caroline Elisabeth (ur. 22 marca 2013 r.) i Malcolma Filipa (ur. 2 kwietnia 2017 r.).
Uzupełniając
Według wiadomości Edwina Przybyłowicza:
Najstarszy syn dziadka Wojciecha, Boleś, był samotny i pracował w gospodarstwie w Kucharach Kościelnych.
Dziadka środkowy syn, Ignacy, mieszkał w USA i pracował przy projektowaniu samochodów w Detroit. Miał trzech synów: Heronima (Jerome), Alfreda i Edwina. Ignacy zmarł w 1979 roku w wieku 87 lat.
Hieronim i Alfred zmienili nazwisko na Prizlow, aby ułatwić komunikację z Amerykanami.
Hieronim zmienił swoje imię na Jerome z tego samego powodu. Jerome Prizlow był inżynierem lotniczym w dużej firmie budowlanej w Kalifornii (Rockwell International).
Służył w amerykańskiej marynarce wojennej podczas II wojny światowej. Zmarł w 2017 roku w wieku 94 lat.
Alfred został ranny jako żołnierz w armii alianckiej USA w Luksemburgu w 1946 roku, a później był projektantem przemysłowym w Detroit. Jest wdowcem z dwójką dzieci i mieszka w Detroit w stanie Michigan w wieku 96 lat (2021).
Edwin Przybylowicz (88-lat), najmłodszy z synów Ignacego, otrzymał doktorat z chemii i kierował firmą Kodak w zakresie badań i rozwoju przed przejściem na emeryturę w 1991 roku. Został zaproszony przez Towarzystwo Diagnostyki Laboratory na spotkanie krajowe w Szczecinie w 1979 r. na temat innowacji w analizie chemii klinicznej, na której posiada patenty. Była to jego pierwsza wizyta w Polsce. Podczas wielu kolejnych podróży do Polski odwiedzał członków rodziny w Polsce. Edwin i jego żona Roberta, która ma czeskie i angielskie pochodzenie, mają jedenaście dzieci, w tym adoptowaną córkę. Mieszkają w Webster w stanie Nowy Jork.
Załącznik nr 2:
Paweł Przybyłowicz (ur. w 1957 r.) jest synem Edwina Przybyłowicza.
Nasz syn, Paweł, był samotny przez wiele lat. Ożenił się dopiero w wieku 47 lat. Wczesne życie spędził na studiach i zajęciach na świeżym powietrzu, takich jak wspinaczka górska. Ukończył studia doktoranckie na Oregon State University w Corvallis w stanie Oregon, a następnie zajął stanowisko w małej firmie, która wspierała hodowlę grzybów w Oregonie. Jego specjalnością było kultywowanie grzybów shitake, o których napisał książkę – premierową publikację w swojej dziedzinie. Ponadto był bardzo zaangażowany we wspinaczkę górską. Pod koniec 90’s roku dołączył do grupy 7 innych wspinaczy z University of California, aby wspiąć się na Ama Dablen w Himalajach, który znajduje się na wysokości 6812 metrów. Projekt trwał kilka miesięcy, licząc też przygotowanie i aklimatyzację przed rozpoczęciem wspinaczki. Udało się to osiągnąć. Wideo na YouTube pokazuje wyzwania, jakie wspinacze napotykają podczas wznoszenie się na tę górę – https://www.youtube.com/watch?v=RT2ajb6aQt4.
Wspominam o tym wszystkim w kontekście tego projektu genealogicznego, ponieważ zwykle podaje się dane dotyczące narodzin i śmierci.
Zanim nastał czas, aby wspiąć się na tę górę, Paul dołączył do wydziału w Evergreen State College w Olimpii, Waszyngtonie, gdzie uczy nauk o środowisku (chemia, biologia, medycyna, inżynieria, itp.). Tu spotkał o 13 lat młodszą pannę Angel Lombardi, która w pewnym momencie była jedną z jego studentek. Pobrali się w lipcu 2003 roku, a teraz mają 2 dzieci, z których jedno nosi moje imię jako jego drugie imię – Edwin. Jego pierwsze imię Bo pochodzi od grzyba Borowika, który był przedmiotem badawczym Pawła w momencie narodzin syna. Byłem zaszczycony, że jego drugie imię zostało przyjęte od mojego.
Żona Pawła Angela nazywa się Anioł, ponieważ jej matka nosi imię Angela… i Angel odróżnia te dwa. Anioł jest naprawdę aniołem. Jest uroczą, spokojną osobą w innym, gorączkowym życiu Pawła. W wieku (64 lata) na szczęście zrezygnował ze wspinaczki górskiej i przeżył, aby opowiedzieć historie…
Pozdrawiam, Edwin