Eseje

O sobie samym

Jestem człowiekiem ambitnym i podążającym za swoimi marzeniami i wytyczonymi celami. Lubię ryzyko i odwagę. Jestem duchowy i cielesny, męski i zdobywający, rzutki i honorowy, z fantazją i nie skąpy, a zawsze – gościnny i uczynny. Uważam, że skąpstwo jest zaprzeczeniem elegancji. Wierność wartościom chrześcijańskim jest moim nakazem. Jestem uczuciowy i wrażliwy na świat, który mnie otacza, a nade wszystko na drugiego człowieka, któremu zawsze chcę służyć w potrzebie. Najbardziej cenię sobie odpowiedzialność za drugiego człowieka i za swoje słowo.

Moje narodziny są dniem, w którym Bóg zdecydował, że świat nie może dalej istnieć beze mnie. Zrozumiałem, że jestem ważny dla Boga i dla świata, podobnie jak każdy człowiek.

Urodziłem się w marcu 1944 roku, w czasie straszliwej wojny. Umarłbym z głodu, gdyby nie jakaś nadludzka siła, która utrzymała mnie przy życiu. Rok 1944 był piątym rokiem II wojny światowej, w której belzebuby Hitler i Stalin brali się za łby i prześcigali, który z nich najwięcej zabije ludzi. Mama opowiadała mi, że często tak bywało, że bez jedzenia i mleka wytrzymałem nawet dwa dni. W nieogrzewanym mieszkaniu, pod brudną pierzyną na słomie leżałem pomiędzy rodzicami, którzy sami zziębnięci i niedożywieni grzali mnie swoimi ciałami. Przeżyłem, chyba cudem, potem lata powojenne, w których wszystkiego brakowało, rodzice nie mieli ziarna i ziemniaków do jedzenia i obsiania pól, ani drewna na opał, ani podstawowych narzędzi do pracy.
Nigdy z bratem nie mieliśmy jakiejś bliskiej relacji z rodzicami, podobnie jak wszystkie dzieci z mojego otoczenia. Nigdy nie siedzieliśmy u rodziców na kolanach, ani ojciec nie nosił nas na barkach na tak zwanego „barana”. Oni byli dla nas tatuś i mamusia i zawsze tylko wydawali nam polecenia, co mamy zrobić. Zobaczcie w internecie, co wtedy działo się w Polsce, w Europie, w świecie, aby zrozumieć wiele z tamtych czasów, w jakich wtedy dzieci dorastały.

Wierzę, że w sercu Boga byłem wcześniej, niż się narodziłem. Nie ogarniam Boga rozumem, ale ogarniam sercem. Podobnie, czego w ludzkich relacjach i rzeczywistości nie ogarniam rozumem, ogarniam sercem.
Całe moje życie jest zmaganiem i walką o dobro człowieka, o jego miłość do Boga, i o jego życie w blasku Prawdy. Zawsze staram się patrzeć na człowieka oczyma mojej wiary, ale nie zawsze mi się to udaje.
„Człowiek nie może dopełnić swoich dzieł, swojej pracy bez triumfu Chrystusa” (św. Jan Paweł II).

Moja mądrość i to, co mnie określa, są skierowane na nieustające korzystanie ze źródeł wiary i rodziny; skierowane jest na dobro ojczyzny, a całość moich twórczych myśli ma pomagać człowiekowi wierzącemu w zjednoczeniu z Bogiem.
Tylko działanie Boże wszystko przemienia w nowe, piękne i szczęśliwe.

Jestem dumny ze swoich osiągnieć, do których dochodziłem sam i własną drogą. Mam dyplomy: Oficerskiej Szkoły Pożarniczej, aby zawsze i w każdej sytuacji pomagać ludziom; Politechniki Poznańskiej – inżyniera technologii budowy maszyn; Wyższej Szkoły Zarządzania – studia podyplomowe, patent wynalazcy w USA. Jestem pasjonatem nauki i zawsze głodny wiedzy, poznawania jej tajników. Nie przestałem nigdy się uczyć. Nigdy w dzieciństwie nawet nie marzyłem, że będę pisał poezję religijną, refleksyjną, o podwalinach filozoficznych, którą to zdolność zauważyłem w sobie w latach licealnych. Umiem wszystko naprawić i w pracach domowych wszytko zrobić.
Lubię walczyć i podejmować się trudnych zadań, jednakże staram się być pokorny i rozważny. Czasem wybucham gniewem na ludzką „głupiznę”. Potrafię się wycofać ze złej decyzji czy źle zrozumianego problemu. Przez całe życie dążę do poprawy siebie i staram się też innych poprawiać i wprowadzać na drogę Prawdy. Nic w życiu łatwo mi nie przychodzi, wszystko, co posiadam, miało swoją drogę, swoje kłopoty i błędy, ale bywa, że wszystko przychodzi w swoim czasie, z góry ustalonym.
Najtrudniejszy okres mojego życia rozpoczął się w 1985 roku, w którym to moja żona w celu uatrakcyjnienia sobie życia, na skutek kłamliwych oskarżeń i opłaconych adwokatów, wymusiła na mnie rozwód za porozumieniem stron. Po rozwodzie zmuszony byłem opuścić mieszkanie i dotychczasowe życie. Nie opuściłem nigdy dzieci i w sposób ciągły w każdej sytuacji i gdziekolwiek byłem, miałem z nimi kontakt i finansowałem ich potrzeby. W razie potrzeby byłem gotów w każdej chwili być z nimi. Od tego wydarzenia moje życie zmieniło się diametralnie, stało sie niebezpieczną i ciekawą drogą po linie, „jakby” nad przepaścią.
Do dziś rozwód i jego skutki stanowią największą tragedią mojego życia. Od tego zaczęło się moje „wciąż od nowa”. Im większe kłopoty i przeciwności stoją przede mną, tym większą siłę znajduję do działania, do ich przezwyciężenia, dlatego nigdy się nie załamuję. Nie zamartwiam się tym, co już było, chociaż nie do końca. Wiem, że przyszłość i to, co mnie czeka, nie zależy od mnie. Gdy przestałem czekać na coś ważnego, to stało się to ważne i samo przyszło.
Nigdy nie marzyłem ani nie planowałem jakichś zmian w życiu, aż tu nagle droga życia poprowadziła mnie do ZSRR, potem do Australii, z powrotem do kraju, aby za chwilę wyjechać do USA, potem Azja, Afryka i znów USA, i po latach z kochanego USA powrót do mojej najukochańszej Ojczyzny.
Najwspanialszy okres mojego życia rozpoczął się od szczęśliwego i udanego małżeństwa, zawartego przeze mnie w 73. roku życia, roku pańskiego 2017.

Rodzina jest historią, z której się wywodzimy.
Jesteśmy historią i historię tworzymy wiązaniem miłości.
Sztuką i mądrością jest pozostawić po sobie obraz swojego życia, myśli, marzeń i przeżyć. Na wszystko patrzę przez sacrum i rozumuję przez sacrum, oceniam przez sacrum zarówno samego siebie, jak i innych. Wierzę, że radość jest chwaleniem Boga. Stanie się i bycie chrześcijaninem nie może być bez pomocy Boga, bez kontaktu z sacrum. Wierzę też w wielką złą siłę profanum, której się boję i wszystkich przed nią przestrzegam. Przyjąłem za pewnik, że ZŁO ZAWSZE IZOLUJE od ludzi wierzących, prawych, dobrych, od patriotów, a nawet od bliskich. Izoluje w jednym celu, aby nie weszli na drogę prawdy i na drogę do Boga. Nikomu nie życzę, aby dotknęła go izolacja umysłowa i przeorała lewacka machina.

Staram się w moim małym świecie budować dobro i miłość, naprawiać i zmieniać ten mój kawałek świata, w którym się znajduję, i naprowadzać ludzi na drogę do Boga. Przez całe życie poznaję Boga, aby poznać samego siebie. Fascynuje mnie wynik badań naukowych Petera Higgsa i François Englerta, noblistów z fizyki, nagrodzonych za „boską cząstkę” w 2013 roku:
„W każdym z nas czeka na rozbudzenie uśpiony pierwiastek naszej boskości – nadejdzie czas, iż zostanie on rozbudzony i każdy, wcześniej czy później, odczuje swoją Wielkość i Nieśmiertelność, odkrywając w sobie samym część osobowego Boga, w którym w istocie jesteśmy, choć jeszcze w bardzo niewielkim stopniu zdajemy sobie z tego sprawę”.
Rozmyślam, czy ma rację Gregg Braden, który najważniejszy kod w historii wszechświata odkrył w ludzkim DNA, twierdząc, że w nim zakodowane jest ponadczasowe przesłanie. Jeśli zestawimy alfabety biblijne z naszym kodem genetycznym, odczytamy uniwersalny „język życia”, w którym starożytne litery układają się w imię naszego Stwórcy. Niezależnie od rasy, religii, dziedzictwa czy stylu życia to samo przesłanie zawarte jest w każdej komórce dowolnego mężczyzny, kobiety czy dziecka. Dzięki temu epokowemu odkryciu mamy możliwość skorzystania z rdzennej metody rozwiązywania konfliktów opartej na wizji wspólnej przyszłości do Miłości Nadprzyrodzonej. Jest to tym ważniejsze, że dziś jedna trzecia narodów na całym świecie uwikłana jest w konflikty zbrojne. Dla mnie jest tajemnicą, dlaczego ludzkość od zarania nie potrafi i nie może się porozumieć. Gdyby została przełamana ta bariera, nie byłoby wojen, a ludzkość żyłaby w pokoju. Pisząc ten tekst, przyszła mi taka myśl:
Na świecie nie ma pokoju, bo pokój rodzi się z pojednania ludzkości z Bogiem i dopóki ludzkość nie pojedna się z Bogiem, zawsze człowiek człowiekowi będzie wilkiem. Kiedy tylko Izrael zerwał przymierze z Bogiem, zawsze miał wojnę. Czy może być większy impuls do zaprzestania zabijania innych ludzi, niż dostrzeżenie w nich… Boga?
Ludzkość powinna zawsze być świadoma odpowiedzialności przed Bogiem. Każdy człowiek powinien być świadomy odpowiedzialności przed Bogiem, wtedy świat, a w nim ludzkość, byłby lepszy. Najcenniejsza na ziemi jest ludzka wyobraźnia i pomysłowość. Harmonia wiary z kulturą i nauką daje najpiękniejszy rezultat cywilizacyjny.
Mój ulubiony poeta C. K. Norwid wierzył, że: „modlenie się może wyjednać zmianę w losach, że wielu rzeczy można się domodlić u krzyża”. Dodam, że natchnienie też jest Boże. Dorastam nie z wiekiem, ale z Bogiem. Głupi to ten, który w błędach trwa i nie podejmuje się szukania prawdy.

Kilka złotych myśli, z którymi się utożsamiam:
„Nie ma bardziej zabójczej broni niż strzępy wiedzy w rękach głupca” (Franz Kafka). „Ci, którzy zakładają klapki na oczy, powinni pamiętać, że w zestawie znajduje się również uzda i bat”(Jerzy Lec).
„Najgorsza z niewoli jest ta, której już nikt nie dostrzega” (Stefan Kisielewski).
„Strzeżcie się ludzi, którzy nie chcą służyć, tylko panować” (kard. Stefan Wyszyński).
„Tolerancja jest przestępstwem, jeżeli dotyczy zła” (Thomas Mann).

Według mnie najgorszą profanacją człowieczeństwa jest odejście od Boga, oddanie duszy cywilizacji śmierci i poprawności politycznej, dokładniej – oddanie duszy diabłu. Z mojego doświadczenia życiowego sprecyzowałem takie powiedzenie, że szkoła życia drogo kosztuje, za wszystkie błędy płaci się bardzo dużą cenę.

Miałem zawsze w cichości umysłu impuls, aby cała praca twórcza była skierowana na chwałę Bożą. Swoimi wierszami zostawiam ślady na ziemi, pieczętując je słowem człowieka Bożego. Im ludzie są bliżej Boga, tym są bliżej siebie, zwłaszcza w czasach kultury krzykliwej apostazji i kolonizacji ideologiami sprzeciwiającymi się Bogu. Dla mnie każdy człowiek jest innym człowieczym losem.
Staram się pielęgnować przyjaźń, ale z ludźmi ceniącymi sobie wartości Boże.
„Każdy może być dla innych światłem dnia”. Ja staram się nim być. Każdemu na mojej drodze próbuję dać promyk radości. Pielęgnuję więzy rodzinne i przyjaźń, od której wiele się zaczyna. Wierzę, że tajemnica miłości małżeńskiej, jej trwałość jest rezultatem wspólnej modlitwy, wspólnego patrzenia na Boga.
W moim pojęciu kobieta jest cudem piękna i delikatności, obdarzona jest tchnieniem Bożym, darem rodzicielstwa. Pobożność matki wywiera wpływ na przyszłe życie dzieci, na ich wiarę i patriotyzm, znam to z autopsji. Sparafrazuję maksymę Akademii Zamojskiej: „Jakie będziemy mieli matki, takie będziemy mieli Rzeczypospolite”. Lewactwo kobiet, według mnie, jest obrazą Boga. Stąd też kobieta z racji swojego wywyższenia w hierarchii Bożej jest najbardziej narażona na podstępne oddziaływanie złych mocy. Chrońmy i szanujmy mądre, wartościowe Boże kobiety.
Najlepszą, najważniejszą uczelnią dla człowieka jest Pismo Święte, Boże nauki Kościoła. Nie ma lepszego i ważniejszego źródła ponad to źródło życia dla człowieka.

Dziękuję Bogu za piękno świata, za kod DNA, za słońce, barwy, muzykę, uśmiechnięte spojrzenie, za ludzkie przytulenia, przychodzące myśli, inspirację tworzenia, możliwość odkrywania nowego, za fascynacje, subtelność, wzruszenie, zachwyt serca i duszy, zmienność, nadzieję i to, że zawsze można zacząć wszystko od nowa i tysiące rzeczy, którymi nas zaskakuje. Urzeka mnie natura, tajemnica ciała i duszy, siła myśli i marzeń, czwarty i pozostałe wymiary, wielkość ludzkiego serca, wibracje przeżyć, lotność umysłu, harmonia wszechświata.
Zachwycam się i zdumiewam tajemnicą człowieka, który składa się z ducha, duszy i ciała, a bibliści mówią, że w tajemnicę niestworzonego, Trójjedynego Boga została włączona tajemnica ludzkiego ciała – uwielbionego, zmartwychwstałego, niemniej realnego. Druga Osoba Trójcy Przenajświętszej stała się człowiekiem i w taki właśnie sposób zasiada po prawicy Ojca.
Spieram się z Bogiem o to, czego nie mogę zrozumieć; ale rozumiem, że nie mogę wszystkiego objąć swoim umysłem.
Pragnę, by moja miłość do Boga i drugiego człowieka były moimi skrzydłami do nieba.
Wierzę w Boże czuwanie nad światem, w Boże miłosierdzie i tajemnicę zbawienia.
Zawsze ludzie żyją w czasach, które opisane są w Piśmie Świętym.
Staram się uwierzyć w mądrość ludzkości, w jej blask człowieczeństwa.
Dziękuję Bogu za miłość nadprzyrodzoną i za sny, w których poznaję tajemnicę życia po śmierci.
Sens życia i sens śmierci przenikają się, wzajemnie – warunkują, kto w życiu należy do Pana, ten będzie także należał do Niego w chwili śmierci, a przecież ON jest silniejszy niż śmierć.
„Kto umiera bez Boga, bez Jego miłosierdzia umiera jak zwierzę albo jak roślina”.
Gdybyśmy należeli do tego świata, to nie musielibyśmy z niego odchodzić.
Nie wiem, czy przeżyłem już wszystko, ale mam nadzieję, że najciekawsze dopiero jest przed mną.

Moją ulubioną sentencją, którą się kieruje w życiu, jest twierdzenie Gustave’a Thibon: „Wszystko, co nie jest odnalezioną wiecznością, jest straconym czasem”.
Lubię muzykę dającą marzenia i wzruszenia. Marzę, by zawsze mieć tę siłę, która daje nadzieję moim planom, by zawsze chciało mi się chcieć, by komputerowy świat nabrał subtelności, by usłyszeć muzykę gwiazd i ciągle w tle słyszeć, jak Cohen śpiewa „Dance me to the end of love…”.
Moje życie z moją cudowną żoną Barbarą jest ogrodem wypełnionym kwiatami poezji, muzyką i harmonią wiedzy i wiary – jest jak jazda pięknym lamborghini prowadzonym przez Niebieski GPS.
Od bieguna po kolei zdobywałem równoleżniki. Po drodze często płaciłem mandaty za złą jazdę. Naprawiałem i usuwałem dziury po błędach, na kolanach w warsztacie Stwórcy. Mam nadzieję, że dojadę do zenitu, w którym wiecznie będzie mi świecić słońce.

Wojciech Przybyłowicz, styczeń 2024 roku

Moje spojrzenie na twórczość i sztuki piękne w skrócie

Istotą sztuki jest piękno, dobro, prawda, wzruszenie oraz perfekcja jej wykonania.
Sztuka, jako najważniejszy przejaw kultury, powinna docierać do metafizycznych głębi i odkrywać tajemnicę istnienia.
Sztuka ma docierać do tajemnic bytu, dlatego traktować ją należy z religijną powagą.
Sofokles mówił, że spośród wszystkich cudów świata żaden nie zasługuje na tak wielki podziw jak człowiek. Każda sztuka niech świadczy o człowieku jako o cudzie Bożym.
Przecież to kultura i sztuka, przecież to artyści są powołani do tego, by zapobiec zwyrodnieniu człowieka; powinni tworzyć na chwałę Bożą, a nie dla własnej chwały.
Jedynie kultura oparta na wartościach pozwala utrzymać równowagę pomiędzy postępem technicznym a rozwojem intelektualnym i moralnym ludzkości.
Sztuka wymaga połączenia serca z mózgiem i duszą, jest sumieniem społeczeństwa.
Od początków sztuki piękne biorą udział w sporach toczących się w duszy człowieczej, rozdartej między dobrem a złem, piętnowały kłamstwo i obłudę, przemoc i żądzę władzy, pychę i egoizm.
Artysta powinien przenikać tajemnicę ludzkiego istnienia, by bronić życia i godności człowieka.
Poeci, pisarze, muzycy, malarze, rzeźbiarze powinni być intelektualnym i duchowym sumieniem narodu swoich czasów, w których tworzą.
Jeśli w ich twórczości nie ma intencji skierowanej na Boga jako źródła wszelkiego najdoskonalszego piękna i prawdy – niech nie będą pewni trafności swego przekazu, swojej mądrości.
Bycie artystą to bycie kreatywniejszym, wrażliwszym i uczuciowym – to bycie dziecięcą wyobraźnią w objęciach Boga.
Radość jest oznaką uwielbienia Boga, a sztuka wzbudza radość.
Nie umierajmy za świat, w którym nie ma Boga i człowieka.
Stanisław Barańczak pisał: „Poezja powinna być nieufnością. Krytycyzmem. Demaskatorstwem. Powinna być tym wszystkim aż do chwili, gdy z tej Ziemi zniknie ostatnie kłamstwo, ostatnia demagogia i ostatni akt przemocy”.
A Cyprian Kamil Norwid pisał: „Bo piękno na to jest, by zachwycało – praca, by się zmartwychwstało”.
I druga myśl: „Z rzeczy tego świata pozostaną tylko dwie rzeczy: poezja i dobroć”.
Poezja, literatura, muzyka, malarstwo i pozostałe sztuki odzwierciedlają czas, w jakim zostały tworzone. Widać to, patrząc wstecz na wspaniałą twórczość artystów.
Obecnie szaleństwo człowieka pozbawionego Boga i odrzucającego rozum zdaje się nie mieć granic.
Nawet niektórzy profesorowie zacierają swoją „uczonością” granice między złem a dobrem.
Moim zdaniem nie powinno być twórczości złowrogiej?
Artysta nie może być nierozumny i bez duchowości.
Teraźniejszy niespokojny czas, z bezbożną ideologią, emanuje w muzyce heavy metalu, rapu i muzyce chodnikowo-jarmarcznej, a także w innych sztukach.
W teraźniejszym malarstwie mamy do czynienia z obrazami bez zrozumienia, ale to jest margines w stosunku do malarstwa głęboko mądrego.
Nie mogę w sztukach pięknych pominąć piękna muzyki, która według mnie jest królową sztuk, którą nawet upośledzeni umysłowo i niewidomi rozumieją i czują. Platon powiedział: „Muzyka to dusza wszechświata, skrzydła umysłu, lot wyobraźni i wszelkie życie”, a William Szekspir pisze: „Jeśli muzyka jest pokarmem miłości, graj dalej”.
„Muzyka pochodzi bezpośrednio z nieba! Harmonia dźwięków ma w sobie coś bardziej wewnętrznego, tajemniczego i sekretnego od linii i barw” (B. Frenzel).
Podsumuję sowami G. Borsara: „Od muzyki do Boga krótka droga”.
Filarami polskości na zawsze są Fryderyk Chopin i Jan Paweł II papież Polak – Karol Wojtyła.
Paderewski o muzyce mówił, że „muzyka wyraża cechy narodowe i ponad narodowe”.
„Pieśń z każdego lochu ucieknie i w sercu przechowa, co zechce”.

Wojciech Roszkowski w książce „Roztrzaskane lustro” pisze: „Obecnie piękno sztuki ustąpiło miejsca brzydocie, kiczowi, a nawet zboczeniom; przykro jest zrozumieć, że nawet artyści zanegowali świat wartości. Bardziej wierzy się celebrytom, gwiazdom estrady, niż wielkim autorytetom i potężnym umysłom, jak np. św. Jan Paweł II, Joseph Ratzinger – papież Benedykt XVI, i pozostali wielcy nauki z Bożymi wartościami.
W naszych czasach niby nowoczesnych zabobon i kicz mody osiągnął niewiarygodne rozmiary (tu dodam, stał się narzucanym trendem w mediach i na ulicy, widocznym na każdym miejscu, nawet na ludziach).
Następuje powrót pogaństwa; po „uśmierceniu” Boga na jego miejscu stawia się człowieka. Dodam człowieka zniewolonego, zabobonnego, pyszałkowatego i wierzącego we własną siłę umysłu.
Dla mnie to wstyd, że nawet telewizja mierzy wielkość artysty muzycznego, najczęściej piosenkarza, liczbą kliknięć w jego link.
Proponowałem w telewizji koncert muzyki operowej z poezją, odpowiedzieli: „Gdyby tak pan gotował”.
Tolkien, twórca dzieła „Władca pierścieni”, napisał: „Nigdy nie ufaj swojej głowie, bo ona jest najmniej udana ze wszystkich członków swego ciała, dlatego że wszystko robi po swojemu”.
Natomiast w poezji mamy biały wiersz, który według mnie powinien posiadać matematyczną logikę z głębokimi prostymi myślami filozoficznymi, popartymi dużą i szeroką wiedzą o życiu i grożących
tendencjach oraz niebezpieczeństwach społecznych.
Poezja powinna wołać do powrotu prawa naturalnego, mieć odniesienie do Boga.
Słowa są nośnikami mocy. Nikt nie jest wstanie ujarzmić języka.
Poezja jest siostrą astronomii i ewangelii, jest niezależna od nauki.
Wiersz jest arystokracją mowy i sztuki pisarskiej.
Każda twórczość, każda sztuka powinna prowadzić do Boga.
Odważę się napisać, że wszechświat jest matematyką z wewnętrzną harmonią muzyki. Matematyka, ta Boża, tajemnicza dziedzina, wykazuje, że nie można żyć od pustki do pustki, że istnieje coś, niż nic, że wszystko jest matematyką. W matematyce istnieją liczby doskonałe, a czy istnieje coś doskonałego w życiu? Zadziwia mnie, że w matematyce istnieją także: liczby Mersenne‘a, (postaci), liczby towarzyskie, zaprzyjaźnione, deficytowe, nadmiarowe . To mnie zadziwia, jak przestanę się dziwić, to znaczy, że przestałem żyć pełnią życia.

Zakończę słowami Salvadora Dalego: „Malarz to nie tylko ten, kto jest NATCHNIONY, ale ten, który jest w stanie natchnąć innych”.
Artyści, twórcy powinni być tymi pierwszymi i tymi, którzy potrafią natchnąć.
Malowanie to zanurzenie się w kolor i światło, a światło jest cieniem Boga.
Podstawiam w miejsce słowa „malarz” – słowo „artysta”, na którego twórczość powinien nakładać się cień Boga.
Najcenniejsza na Ziemi jest ludzka wyobraźnia i pomysłowość.
Harmonia wiary z kulturą i nauką daje najpiękniejszy rezultat cywilizacyjny.
Powtórzę za św. Teresą, że: „Lepiej jest w Miłości Bożej podnieść nitkę, niż bez łączności z Bogiem zbudować katedrę”.

Z wielkim szacunkiem i uznaniem kłaniam się,
autor tego tekstu Wojciech Przybyłowicz